W czwartkowym wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" Schulz komentując fakt, iż w ciągu miesiąca od zawarcia unijnego porozumienia w sprawie rozmieszczenia 40 tysięcy uchodźców w krajach członkowskich, wysłano z Włoch tylko 90 osób do Szwecji i Finlandii, uznał, że są to "dane szokujące". - Ale nie jestem zdziwiony - zastrzegł. - Widzę dobrze i to od dawna niechęć rządów do dotrzymania obietnic, które składają w Brukseli - stwierdził szef PE. Jego zdaniem w sprawie obiecanej relokacji migrantów Włochy zostały oszukane. Zaapelował do krajów członkowskich, by wywiązały się ze swych zobowiązań przyjęcia uchodźców. - Pewnym państwom wydaje się, że mogą udzielić na poziomie krajowym odpowiedzi na problem globalny. To jest po prostu niemożliwe - uważa Schulz. Jego zdaniem "niestabilność w samej Unii może doprowadzić do jeszcze większego napływu migrantów". Dlatego, dodał, jedyną możliwością jest wspólna odpowiedź. Polityczne podziały w Unii na tle kryzysu imigracyjnego mogą w jego opinii mieć negatywny wpływ na wspólny rynek. Relokacja powinna być "systematyczna i obowiązkowa" Relokacja uchodźców, wskazał Schulz, powinna być "systematyczna i obowiązkowa". Zarazem przestrzegł przed jakimikolwiek cięciami finansowymi kosztem świadczeń dla obywateli z powodu napływu imigrantów. Wyjaśnił, że jako były burmistrz niemieckiego miasta Wuerselen wie, że oznaczałoby to "nastawianie jednych przeciwko drugim". Włoski dziennik zapytał Schulza, dlaczego według niego w Polsce, która notuje szybki wzrost gospodarczy, w wyborach, jak określono, wygrały "siły antyeuropejskie". - Jeśli jest kraj w Europie, który od lat cieszy się miliardami z funduszy unijnych, to jest to właśnie Polska. To jeden z najbardziej dynamicznych krajów, dzięki integracji ze wspólnym rynkiem. Ale także tam jest część kraju, która bardzo z tego korzystała, i taka, która nie. Problem są nierówności, nie Europa - odparł przewodniczący PE. "Żaden kraj nie może sam uporać się ze zjawiskiem migracji" O skutkach obecnego kryzysu imigracyjnego dla przyszłości UE mówi w wywiadzie dla ekonomicznego dziennika "Il Sole 24 Ore" szefowa unijnej dyplomacji. Jej zdaniem kryzys ten pogorszy się i wywołała reakcję łańcuchową, jeśli nie zostaną znalezione odpowiednie narzędzia jego rozwiązania. - Bez nich istnieje ryzyko dezintegracji - stwierdziła Federica Mogherini. Według niej, jeśli takie wspólne unijne narzędzia uda się znaleźć, możliwy będzie "skok naprzód w procesie integracji". - Żaden kraj nie może sam uporać się ze zjawiskiem migracji. Kryzys, jaki przeżywamy w Europie, nie wynika z liczby uchodźców napływających z północnej Afryki czy z Bliskiego Wschodu, ale z braku narzędzi wspólnotowych - oceniła Mogherini. Za bardzo poważny błąd uznała "rozdźwięk" między zjawiskiem o skali ogólnoeuropejskiej a będącymi do dyspozycji narzędziami podejścia do niego na poziomie poszczególnych krajów. - Rozmieszczenie uchodźców w innych krajach jest trudne z organizacyjnego punktu widzenia, ale możliwe i konieczne - dodała szefowa dyplomacji UE. Przyznała, że do tej pory udało się jedynie dokonać transferu "symbolicznej" liczby migrantów.