Schnepf dodał, że wiadomości dla Polski są o tyle dobre, że nie ma żadnej informacji, by ktokolwiek z Polaków był poszkodowany, "choć oczywiście istnieje możliwość, że taka zła wiadomość nadejdzie". Wyjaśnił, że od uczestników Bostońskiego Maratonu, z którymi kontaktowała się ambasada, uzyskano informacje, iż nie ucierpiał żaden z polskich maratończyków. Ranni, w tym poszkodowani widzowie wśród których ewentualnie mogli być obywatele różnych państw, przebywają w trzech szpitalach. - Ich tożsamość jest skrupulatnie sprawdzana przez policję; do ambasady nie dotarły żadne informacje o Polakach - powiedział Schnepf. Także konsul RP w Bostonie Marek Leśniewski-Laas przekazał we wtorek, że nie ma żadnych informacji by wśród ofiar i rannych poniedziałkowych wybuchów byli Polacy. Wskazał, że według nieoficjalnych szacunków w Bostonie mieszka od 3 tys. do 7 tys. Polaków lub tzw. Polish Americans, czyli Amerykanów polskiego pochodzenia. Konsulat odebrał w poniedziałek tylko kilka telefonów w sprawie Polaków mieszkających w Bostonie, ale żaden z nich nie miał charakteru alarmistycznego - zapewnił konsul. Schnepf podkreślił, że przedstawiciele władz USA są ostrożni w komentarzach w sprawie ewentualnych sprawców zamachów, "by uniknąć błędów z przeszłości, kiedy różne środowiska były pochopnie oskarżane o terroryzm". Jego zdaniem już teraz można jednak stwierdzić, że były to zamachy terrorystyczne, gdyż uderzono w wielkie wydarzenie sportowe. - Można przyjąć, że to kolejne uderzenie w amerykańską demokrację, by wystraszyć ludzi, ograniczyć ich swobody, poddać większej kontroli - powiedział ambasador. - Mówi się, że bomby były domowej produkcji, co wskazywałoby, że to nie jest wyspecjalizowana organizacja terrorystyczna, ale to bardzo wstępne oceny - dodał Schnepf. Trzy osoby - w tym 8-letnie dziecko - zginęły, a ponad 170 zostało rannych w wyniku dwóch wybuchów na mecie maratonu w Bostonie. Wiele osób straciło nogi lub ręce, a kilkanaście jest w stanie krytycznym. Z Waszyngtonu Inga Czerny