Eurodeputowany mówił w radiowej Jedynce, że Unia Europejska nie ma wystarczającej armii, a państwa członkowskie różnią się w poglądach. Dlatego też główną rolę odgrywają Moskwa i Waszyngton, które jednak wzajemnie się szachują. Polityk PO przypomniał, że państwa UE od początku zgodnie potępiały to, co się dzieje w Syrii i domagały się reakcji społeczności międzynarodowej. Nie było jednak zgody w kwestii tego, jak powinna wyglądać taka interwencja i kto powinien interweniować. - Wykonywano taki kelnerski ruch, mówiąc: kolega - dodał polityk. Jacek Saryusz-Wolski zauważył, że w tej sytuacji inicjatywę przejęła Rosja, która jest teraz głównym graczem. Jednak eurodeputowany przestrzega przed traktowaniem Rosji jako dominującego podmiotu w tej sprawie. - To jest trochę jak w przysłowiu. Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma - powiedział polityk. Rosja zaproponowała, by Syria oddała swoją broń chemiczną pod kontrolę międzynarodową. Damaszek zgodził się na takie rozwiązanie.