powiedział, że z europejskiej rodziny nie można wykluczyć żadnego z 27 krajów członkowskich. Wielokrotnie odwoływał się do Polski. - Wszystkie 27 państw musimy zaprosić do rodziny i nikogo nie możemy pozostawić na zewnątrz. Europa pracuje dla wszystkich - powiedział Sarkozy, prezentując francuskie priorytety w UE. Francja od 1 lipca kieruje przez pół roku pracami Unii Europejskiej. Podkreślając, że jest przeciwny "Europie dwóch prędkości", Sarkozy powiedział, że być może będzie to kiedyś - "niestety" - "ostatnie z możliwych rozwiązań". - Ale Europa drogo zapłaciła za mur i dyktatury narzucone 80 mln Europejczyków. Zastanawiajmy się, zanim kogoś wyrzucimy - mówił. Przypomniał, że kiedy toczyły się negocjacje w sprawie Traktatu Lizbońskiego w czerwcu ubiegłego roku, on sam osobiście "bił się", by "Polska miała należne jej miejsce w Europie" i nie została pozostawiona poza Unią. - Jak możemy powiedzieć 38 milionom Polaków, że łatwiej im było wyzwolić się z dyktatury - dzięki wielkim ludziom takim jak i jak - niż pozostać członkiem Europy wolności. Rodzina to 27 członków, nie możemy nikogo pozostawić z tyłu - mówił. Odnosząc się do kwestii dotyczących przyszłości Europy i nowego traktatu powiedział, że - Europa ucierpiała z powodu tchórzostwa wielu z nas. Chcieliśmy przerzucać na Europę koszty tego, czego poszczególne rządy nie chciały przyjąć na siebie - dodał, zapowiadając współpracę przewodnictwa Francji w UE z Komisją Europejską. Zostało to odebrane jako aluzja do zachowania wielu przywódców państw UE, w tym poprzednika Sarkozy'ego Jacquesa Chiraca, którzy wielokrotnie obarczają Brukselę i Komisję Europejską winą za swe niepowodzenia w kraju. Bezpośrednio po tym stwierdzeniu, Sarkozy po raz kolejny zaapelował do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o dotrzymanie słowa i podpisanie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. - Powiedziałem panu prezydentowi Polski, że skoro podpisał traktat z Lizbony, to powinien honorować swoje słowo. To nie jest kwestia polityki, to kwestia moralności - podkreślił. W debacie w PE Sarkozy wielokrotnie zapewniał o swym zaufaniu do prezydenta Kaczyńskiego. - Polska to jeden z sześciu największych krajów europejskich, dlatego powiedziałem prezydentowi Kaczyńskiemu, że potrzebny jest nam jego podpis, bo Polska to nie jest jakiś kraj europejski, to jest kraj bardzo ważny, prawdziwy symbol. A kryzys instytucjonalny trzeba ograniczyć do wyłącznej kwestii Irlandii - stwierdził Sarkozy. - Potrzebujemy Polski w UE, ale potrzebujemy też szacunku dla danego słowa - zastrzegł jednak. Przypomniał też, że to prezydent Kaczyński negocjował traktat, a nie premier Donald Tusk. Nicolas Sarkozy potwierdził, że szukanie rozwiązania w sprawie przyjęcia traktatu, odrzuconego w irlandzkim referendum, będzie priorytetem francuskiego przewodnictwa w UE; podkreślił, że traktat "to kompromis, którego wszyscy sobie życzą" i nie ma mowy o nowych renegocjacjach. Prezydent wyraził nadzieję, że Francja "albo na szczycie w październiku, albo w grudniu" przedstawi propozycję w tej sprawie. Tak, by Europejczycy jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009 wiedzieli, na podstawie jakiego traktatu europarlament będzie funkcjonował. Aby "szukać rozwiązania" już 21 lipca Sarkozy pojedzie do Irlandii. Sarkozy kolejny raz powtórzył, że bez nowego traktatu nie będzie możliwe dalsze rozszerzenie Unii. - Nie żałuję, że doszło do rozszerzenia UE. Ale nie możemy popełnić tych samych błędów. Jeżeli chcemy nowego rozszerzenia, potrzebne są wcześniej nowe instytucje. (...) Jeżeli chodzi o Chorwację, to musimy kontynuować negocjacje, ale jeżeli Europa ma się poszerzyć, to potrzebujemy nowych instytucji - apelował. - To nie jest szantaż. To uczciwość, spójność i logika - powiedział. W przemówienie Sarkozy'ego pojawił się jeszcze jeden polski wątek: "polskiego hydraulika". Informując o otwarciu francuskiego rynku pracy dla obywateli z nowych państw UE od 1 lipca, Sarkozy stwierdził: "Podjąłem tę niełatwą decyzję i jak zwykle najgorsze nie nastąpiło". - Nie podobała mi się dyskusja o polskim hydrauliku. Wyniknęła z niej tylko szkoda dla mojego kraju i nie służyło to UE - wyznał. Podkreślił, że "pierwszym zadaniem" przewodnictwa Francji w UE "będzie pokazanie Europejczykom, że Europa może ich chronić, nie będąc jednocześnie protekcjonistyczna". To zadanie Francja chce osiągnąć, realizując cztery znane już priorytety w UE na najbliższe sześć miesięcy: politykę imigracyjną, porozumienie w sprawie paktu energetyczno- klimatycznego, budowę europejskiej obronności oraz reformę Wspólnej Polityki Rolnej w kontekście wzrostu cen. Zobowiązując się, że Francja będzie dążyć do politycznego porozumienia w sprawie pakietu energetycznego-klimatycznego, Sarkozy określił zaproponowany kompromis dotyczący redukcji emisji CO2 jako "zdroworozsądkowy, a nie lewicowy czy prawicowy". Jednocześnie zwrócił uwagę na problemy nowych krajów UE, w których "energia opiera się na węglu". "Wiem, że dokonują wielkich wysiłków i mówią nam: nie podminowujcie naszego wzrostu gospodarczego. Z pewnością jest jakaś możliwość zadowolenia wszystkich, (...), ale Europa musi (w kwestii walki ze zmianami klimatycznymi) dać przykład i nie możemy się wycofać". Z drugiej strony zapewnił jednak, że pakiet musi zawierać zakaz delokalizacji firm, które chciałyby przenosić się do miejsc, gdzie nie obowiązują tak rygorystyczne normy walki ze zmianami klimatycznymi. - Nie zaakceptuję delokalizacji. To byłoby samobójstwo - powiedział. Przyznał, że francuskie przewodnictwo "będzie trudne". - Ale jestem świadomy, że mam bronić interesów nie swojego kraju, ale UE. I trzeba grać grupowo. Mam nadzieję, że po 6 miesiącach powiecie, że Europa poczyniła postęp - zakończył przemówienie, które eurodeputowani przyjęli oklaskami na stojąco.