"Dzisiejszy dzień jest dniem tragedii narodowej" - oświadczył Sarkozy. Zapewnił, że "zrobione zostanie absolutnie wszystko, by znaleźć sprawcę" poniedziałkowej strzelaniny przed szkołą żydowską w Tuluzie. Nieznany napastnik zabił 30-letniego mężczyznę i troje dzieci w wieku dziesięciu, sześciu i trzech lat. Zabity mężczyzna był nauczycielem; według agencji AFP nazywał się Jonathan Sandler i przyjechał do szkoły w Tuluzie z Izraela na dwuletni kontrakt. Strzały sprawca oddał ok. godz. 8.10, tuż przed rozpoczęciem zajęć. Prokurator Tuluzy Michel Valet powiedział, że napastnik strzelał "do wszystkich, których miał przed sobą - dzieci i dorosłych". Świadkowie relacjonowali, że sprawca poruszał się na czarnym skuterze, co wskazuje na związki z przeprowadzonymi 11 i 15 marca atakami na żołnierzy w Tuluzie i pobliskim Montauban. Zginęło w nich trzech wojskowych, a jeden został ciężko ranny. Również prezydent Sarkozy wskazał, że są "uderzające podobieństwa" między zabójstwami w poniedziałek, a tymi z zeszłego tygodnia. Wyjaśnił, że jeden z zabitych żołnierzy był pochodzenia karaibskiego, a dwaj inni byli muzułmanami. Premier Francji Francois Fillon nakazał wzmocnienie środków bezpieczeństwa we wszystkich szkołach i budynkach religijnych. Wcześniej już władze zapowiedziały wzmożone środki bezpieczeństwa w szkołach żydowskich we Francji. Do Tuluzy udaje się również w poniedziałek główny rywal Sarkozy'ego w kwietniowo-majowych wyborach prezydenckich, socjalista Francois Hollande. W wystosowanym oświadczeniu wskazał, że oczywisty jest antysemicki charakter zabójstwa. Społeczność żydowska we Francji, największa w Europie Zachodniej, liczy od pół miliona do 700 tysięcy osób.