Strajk unieruchomił około połowy pociągów regionalnych i jedną trzecią połączeń obsługiwanych przez superszybkie pociągi, a do strajkujących, jak poinformowały związki, miało dołączyć 50 proc. nauczycieli w proteście przeciwko polityce gospodarczej prezydenta Sarkozy'ego. Po niedzielnych wyborach, w których centroprawica Sarkozy'ego uzyskała najgorszy wynik od 50 lat (będzie kontrolowała tylko trzy z 26 metropolitalnych i zamorskich regionów kraju), prezydent dokonał zmian w rządzie. Jako pierwszy swoje stanowisko stracił minister pracy Xavier Darcos. Związki zawodowe zbagatelizowały przetasowania we władzach mówiąc, że to nie przyczyni się do ożywienia gospodarki i oskarżając Sarkozy'ego o to, że nie zdołał zrozumieć, iż nastroje we Francji się zmieniły. - Od niedzieli słyszymy, że (centroprawica) mówią o utrzymaniu kursu. Nie słuchają i to stanowi problem - powiedział szef wielkiej centrali związkowej CGT Bernard Thibault. Protesty pracownicze zdawały się już wygasać we Francji pod koniec roku 2009, lecz - jak pisze agencja Reuters - w chwili, gdy bezrobocie wzrosło powyżej 10 procent, a władze przeżywają problemy polityczne, związki zawodowe liczą na zwrot wydarzeń.