Sarkozy powiedział o tym w krótkiej deklaracji wygłoszonej w Pałacu Elizejskim po zwołaniu w trybie pilnym specjalnej narady z udziałem premiera Francois Fillona, kilku ministrów, szefów armii i wywiadu. Prezydent określił zabicie Francuza przez Al-Kaidę jako "akt barbarzyński, ohydny, który zabrał niewinną ofiarę". Dodał, że chyli czoło przed "dobrym człowiekiem" i złożył wyrazy współczucia rodzinie zabitego zakładnika. "Zbrodnia na Michelu Germaneau nie pozostanie bezkarna" - podkreślił. Powiedział także, że francuskie służby, mimo podjętych przez nie wysiłków, już w maju straciły wszelki ślad po zakładniku. Jak zaznaczył, to właśnie jego uwolnienie było celem ataku na bazę Al-Kaidy, którą Francja wspólnie z Mauretanią przeprowadziła w ubiegły czwartek na północy Mali. "Przekonani, że był on skazany na pewną śmierć, musieliśmy podjąć tę próbę, by wyrwać go z ręki oprawców" - wyjaśnił Sarkozy. "Niestety, okazało się, że go tam nie było" - dodał. Szef państwa zaapelował do obywateli swojego kraju, by zaprzestali w najbliższym czasie podróży do krajów afrykańskich położonych w tzw. strefie Sahelu, m.in. Mali, Mauretanii i Nigru. Zapowiedział też, że już w poniedziałek do tego regionu poleci szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner, by umocnić bezpieczeństwo przebywających tam obywateli Francji. Germaneau, emerytowany inżynier, w ostatnich latach działał jako pracownik jednej z niewielkich organizacji humanitarnych, zajmujących się pomocą edukacyjną i medyczną w Afryce. Został porwany przez islamskich terrorystów 19 kwietnia w Nigrze. W niedzielę wieczorem północnoafrykański odłam Al-Kaidy poinformował za pośrednictwem arabskiej telewizji Al-Dżazira, że w sobotę zabił francuskiego zakładnika. Miał być to odwet za zabicie sześciu członków Al-Kaidy podczas czwartkowej francusko-mauretańskiej operacji przeciwko terrorystom na północy Mali.