Doniesienia francuskiego portalu informacyjnego Mediapart są kolejną odsłoną ciągnącej się od wielu dni we francuskich mediach tzw. afery Bettencourt. Dotyczy ona posądzenia prominentnych polityków prawicy, przede wszystkim obecnego ministra pracy Erica Woertha, o korupcyjne powiązania finansowe z najbogatszą Francuzką, Liliane Bettencourt, córką założyciela koncernu kosmetycznego L'Oreal. Prokuratura zamierza wszcząć śledztwo w sprawie podejrzenia Bettencourt o oszustwa podatkowe, a według dziennika "Le Monde", dochodzeniem ma być objęty - jako podejrzany o współudział - sam Woerth i jego żona Florence. Nowe oskarżenia w tej aferze wysunęła w wywiadzie dla Mediapart była księgowa Bettencourt, przedstawiająca się jako Claire T. Według portalu, pracowała ona przez kilkanaście lat, aż do 2008 roku, dla miliarderki i dla jej nieżyjącego już męża Andre Bettencourt. Claire T. utrzymuje, że para Bettencourt w okresie jej zatrudnienia regularnie finansowała działalność polityczną czołowych osobistości francuskiej prawicy, w tym obecnego szefa państwa. Ogromne często kwoty miały być, według tego źródła, przekazywane zwykle w gotówce - w kopertach z banknotami. Była księgowa opowiada o epizodzie z marca 2007 roku - podczas ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej - z udziałem wspomnianego ministra Woertha. Według zwierzeń Claire T., Woerth, pełniący wówczas funkcję skarbnika rządzącej dziś partii UMP, miał zainkasować od współpracownika małżonków Bettencourt sumę 150 tysięcy euro. Pieniądze te były przeznaczone, według Claire T., na kampanię starającego się wtedy o fotel prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Była pracownica miliarderów twierdzi też, że Sarkozy, w latach 1983-2002 mer podparyskiego miasta Neuilly-sur-Seine, gościł stale na kolacjach u małżonków Bettencourt, i że w czasie tych spotkań "otrzymywał też koperty". "Wszyscy w domu wiedzieli , że Sarkozy przychodził do (Andre i Liliane) Bettencourt, żeby odebrać te pieniądze" - powiedziała Mediapart Claire T. Przedstawiciele prezydenta Francji zaprzeczyli rewelacjom byłej księgowej, określając je jako "całkowicie fałszywe". Zdementował je też stanowczo Eric Woerth. Powiedział, że jest "oburzony" tymi oskarżeniami i podkreślił, że "nigdy jako polityk nie otrzymał nielegalnie nawet jednego euro". Zdaniem komentatorów, afera Bettencourt może bardzo mocno zaszkodzić reputacji obecnego rządu i prezydenta. Nie tylko opozycja, ale także partyjni koledzy Sarkozy'ego wzywają go do złożenia publicznych wyjaśnień. Według mediów, prezydent zastanawia się nad telewizyjnym wystąpieniem, w którym miałby odeprzeć publicznie zarzuty w tej kwestii. Nowe oskarżenia pod adresem rządzącej centroprawicy przychodzą dwa dni po ogłoszeniu dymisji dwóch członków francuskiego rządu - sekretarza stanu w MSZ Alain Joyandet i sekretarza stanu ds. rozwoju regionu stołecznego Christian Blanc. Obaj politycy odeszli po tym jak opozycyjna prasa zarzuciła im, że żyją wystawnie na koszt podatników.