Unia Europejska groziła w ubiegłym tygodniu, że jeśli Rosja nie zgodzi się na pokojowe mediacje z Ukrainą, wtedy wprowadzi sankcje wizowe i zamrozi aktywa finansowe w bankach. Prace w tej sprawie już się rozpoczęły. Trwają dyskusje, kogo obarczyć odpowiedzialnością za eskalację konfliktu i umieścić na czarnej liście. Wygląda na to, że zwycięży ostrożne podejście, forsowane między innymi przez Niemcy, by sankcjami objąć tylko przedstawicieli krymskich władz. Pomysł, by ukarać także rosyjskich parlamentarzystów, urzędników, biznesmenów czy współpracowników prezydenta Władimira Putina, nie uzyskał jednomyślnego poparcia wszystkich krajów. Potwierdził to dziś pośrednio jeden z wysokich rangą unijnych dyplomatów. Na spotkaniu z dziennikarzami zapytany o to, kto znajdzie się na "rosyjskiej liście", odpowiedział, że on mówił tylko o pracach nad listą i nie użył słowa "rosyjska". Poza tym Unia Europejska wciąż liczy na to, że uda się szybko przezwyciężyć kryzys na Krymie. Duże nadzieje wiąże z rozmowami w Londynie amerykańskiego sekretarza stanu z szefem rosyjskiej dyplomacji.