Rezolucja domaga się od reżimu w Phenianie likwidacji broni atomowej, chociaż nie zawiera ostatecznie groźby użycia siły. Sformułowania, które można by tak zinterpretować, i które forsowała administracja USA w pierwotnym projekcie rezolucji, zostały z niej usunięte pod naciskiem Chin i Rosji. W rezolucji zabrania się importu przez Koreę Północną wszelkich materiałów i urządzeń, które mogłyby zostać wykorzystane do produkcji broni atomowej albo rakiet balistycznych. Mają temu służyć międzynarodowe inspekcje ładunków transportowanych do tego kraju, głównie w portach morskich. Reżimowi Kim Dzong Ila zabroniono także eksportu broni i materiałów nuklearnych. Rezolucja wprowadza poza tym embargo na dostarczanie mu podstawowych rodzajów broni konwencjonalnej, tj. czołgów, samolotów bojowych, rakiet i okrętów wojennych. Dodatkowo, zamrożono wszelkie zagraniczne aktywa bankowe przedstawicieli rządu północnokoreańskiego związanych z programem nuklearnym, oraz zakazano wydawania im wiz wjazdowych, aby nie mogli podróżować. Rezolucja zabrania też sprzedawania Korei Północnej artykułów luksusowych. Uchwalenie rezolucji poprzedziły trwające prawie tydzień negocjacje, głównie między USA a Chinami i Rosją. Te dwa ostatnie kraje domagały się złagodzenia pierwotnego projektu, argumentując, że zbyt surowe sankcje i groźba użycia siły doprowadzi do eskalacji napięcia i zamknie drogę do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu. W początkowym projekcie rezolucji przywoływano Artykuł VII Karty NZ, który mówi, że postanowienia Rady Bezpieczeństwa mają być wyegzekwowane przy użyciu "wszelkich niezbędnych środków". Administracja prezydenta George'a W. Busha wykorzystała powołanie się na ten artykuł w rezolucjach na temat Iraku dla uzasadnienia inwazji tego kraju. Pod naciskiem Chin i Rosji, w uchwalonej rezolucji na temat Korei Północnej pozostawiono wzmiankę o artykule VII, ale uzupełniono ją zapisem, że przeciw reżimowi w Phenianie można będzie zastosować tylko "środki nie angażujące siły militarnej". - Rezolucja zdecydowanie pokazuje, że Rada Bezpieczeństwa nie będzie tolerować rozprzestrzeniania broni masowego rażenia - powiedział potem Bolton dziennikarzom w ONZ, dodając, że powinno to stanowić sygnał także dla Iranu. Podkreślił, że mimo zmian dokonanych w rezolucji, Stany Zjednoczone osiągnęły wszystko, co chciały, gdyż wcale nie zamierzały grozić w rezolucji użyciem siły. W pierwszych komentarzach pojawiają się różne oceny znaczenia uchwalonej rezolucji, ale często jest ona krytykowana za brak surowego stanowiska. Amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Zbigniew Lewicki uważa, że rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Korei Płn. nic nie da, chociaż byłoby źle, gdyby jej nie podjęto. Ekspert zbrojeniowy telewizji Fox News, Joseph Cirincione, powiedział, że jest ona wielkim sukcesem USA i osobiście Boltona - dyplomaty budzącego kontrowersje, uważanego przez krytyków za zbyt konfrontacyjnego. Były ambasador USA w Korei Południowej, Stephen Bosworth, też uznał rezolucję za pozytywny krok naprzód, ale powiedział, że nie zmieni ona zachowania reżimu północnokoreańskiego. Już podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa ambasador Korei Północnej przy ONZ Pak Gil Jon powiedział, że jego kraj całkowicie odrzuca uchwaloną rezolucję. Poinformował, że KRLD przeprowadziła atomową próbę w odpowiedzi na wrogą politykę Ameryki.