Do incydentu doszło z udziałem dwóch Airbusów A330s lecących w przeciwne strony między miastami Sydney i Perth.Ze wstępnych raportów wynika, że maszyna kierująca się na wschód leciała na wysokości 39 tysięcy stóp (około 11,9 kilometrów), natomiast samolot lecący na zachód dostał pozwolenie na zwiększenie wysokości lotu z 38 tysięcy stóp (ok. 11,6 kilometrów) do 40 tysięcy stóp (ok. 12,2 kilometrów) - podało Australijskie Biuro Bezpieczeństwa Transportu (ATSB), które prowadzi dochodzenie. "Jeden z samolotów, ten znajdujący się niżej, poprosił o zezwolenie na zwiększenie wysokości i kontroler ruchu je wydał" - powiedział Richard Woodward, wiceprezes australijskiego stowarzyszenia pilotów."Kiedy zaczęli zwiększać wysokość lotu, włączył się alarm ostrzegający o kolizji. Załoga musiała wykonać manewr mijania". Woodward, również pilot linii Qantas, dodał, że incydent był bardzo niepokojący, ponieważ system ostrzegania o kolizji to "rodzaj ostatniej deski ratunku". "Na takiej wysokości i przy takiej prędkości załodze bardzo trudno jest dostrzec niebezpieczeństwo i podjąć odpowiednie działania" - wyjaśnił. Linie Qantas podały, że do "utraty separacji", czyli minimalnej odległości w pionie i w poziomie między samolotami, doszło niedaleko miasta Adelaide."Z wstępnych ustaleń wynika, że do utraty separacji doszło, gdy jeden z samolotów Qantas otrzymał zgodę na zwiększenie wysokości lotu od kontrolera ruchu" - podały linie lotnicze w specjalnym oświadczeniu. "Postępując zgodnie z procedurami nasi piloci doprowadzili do przywrócenia odpowiedniej separacji. Incydent nie miał żadnego wpływu na pasażerów" - napisano. Po przylocie do Perth jeden z pasażerów powiedział stacji ABC: "Zauważyłem samolot, który leciał przez chwilę pod nami. Nie sądzę, by wiele osób to zauważyło. Ja sam się tym zupełnie nie przejąłem. Załoga wie, co robi".