Tajskie władze zatrzymały 12 grudnia samolot z Korei Północnej z 35 tonami broni na pokładzie. Powołując się na raport przygotowywany przez dwa instytuty badawcze, specjalizujące się w sprawach handlu bronią, TransArms z Chicago i Ipis z Antwerpii, WSJ pisze, że samolot miał według planów lądować na Sri Lance, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i na Ukrainie, zanim dostarczyłby ładunek broni do Iranu. Pilot czarterowego samolotu prosił o zgodę na lądowanie w Bangkoku, by zatankować paliwo. Pięcioosobowa załoga - Białorusin i czterech Kazachów - została zatrzymana z powodu nielegalnego handlu bronią. Przewożono m.in. rakiety przeciwlotnicze, materiały wybuchowe, granatniki przeciwpancerne. Samolot został przeszukany po informacji uzyskanej od amerykańskich służb specjalnych. Zatrzymani twierdzą, że nie zdawali sobie sprawy z natury ładunku, który przewozili. Według WSJ jest to możliwe; dokumentacja lotu informuje o przewożeniu "części zamiennych dla przemysłu naftowego". WSJ pisze, że czarterujący samolot wykorzystali masę środków by ukryć swoją tożsamość. Samolot jest zarejestrowany pod nazwą firmy gruzińskiej, Air West, która wynajęła go 5 listopada firmie nowo-zelandzkiej, SP Trading, będącej prawdopodobnie jedynie przykrywką. Według innego kontraktu, datowanego na 4 listopada, SP Trading wyczarterował samolot spółce z siedzibą w Hongkongu, której firma-matka zarejestrowana jest na brytyjskich Wyspach Dziewiczych - pisze WSJ. Eksperci uważają, że samolot może należeć do firmy Overseas Cargo FZE ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Plany lotu wskazują też, że w drodze do Phenianu samolot miał śródlądowanie w bazie lotniczej w Azerbejdżanie - nie wiadomo, w jakim celu. Dziennikarzom WSJ nie udało się w tej sprawie uzyskać żadnego komentarza od lokalnych władz. Ewentualny związek między Koreą Płn. a Iranem, transport broni "zmuszają do stawiania pytań o to, w jaki sposób kraje unikają międzynarodowych sankcji" - pisze WSJ. Rada Bezpieczeństwa ONZ zakazała sprzedaży broni pochodzącej z Korei Płn. i Iranu.