Na razie nic nie wiadomo o losie osób, które znajdowały się na pokładzie samolotu. Zniknął z pola obserwacji wieży kontrolnej na lotnisku Gran Roque, gdy znajdował się ok. 6 mil od brzegu. Pilot zdążył poinformować przez radio, że "ma problemy z prowadzeniem maszyny". Dyrektor wenezuelskiej Obrony Cywilnej, gen. Antonio Rivero wyraził w telewizji przypuszczenie, że załoga zdołała być może wylądować na morzu, co dawałoby szanse na ratunek. Na poszukiwanie rozbitków wysłano z archipelagu Los Roques śmigłowce ratownicze. Nie są znane narodowość ani nazwiska pasażerów, którzy lecieli tym samolotem do stolicy Wenezueli, Caracas. Archipelag Los Roques jest jednym z wenezuelskich "rajów turystycznych", chętnie odwiedzanych przez cudzoziemców.