Amerykańskie służby zajmujące się bezpieczeństwem lotniczym zapowiedziały zbadanie incydentu z udziałem Boeinga 777 należącego do przewoźnika United Airlines. Do zdarzenia doszło 18 grudnia, jednak dopiero teraz sprawa wyszła na jaw - opisuje BBC. Maszyna niemal wpadła do oceanu Lot numer 1722 z Maui na Hawajach rozpoczął się planowo. Kłopoty zaczęły się jednak krótko po starcie. Maszyna zaczęła nagle tracić wysokość, co uchwycił m.in. Flightradar24. BBC podaje, że po tym jak samolot osiągnął wysokość ok. 425 metrów, spadł do wysokości zaledwie 236 metrów. Flightradar24 pokazuje na wykresie jak wyglądało nabieranie wysokości i jej nagła utrata. Po chwili udało się ustabilizować maszynę i wznieść ją z powrotem na prawidłową wysokość. Serwis zauważa, że chwila dzieliła maszynę i jej pasażerów od upadku wprost do Oceanu Spokojnego. Krzyki na pokładzie Na pokładzie wybuchła panika. Rod Williams, jeden z pasażerów lotu, powiedział w rozmowie z CNN, że w samolocie rozległy się krzyki. - Wszyscy czuli, że dzieje się coś niepokojącego - dodał. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie, a maszyna osiadła na lotnisku w San Francisco bez dalszych problemów. Kolejny niepokojący incydent w ostatnim czasie Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) bada jednak sprawę i zapowiada raport po zakończeniu dochodzenia. Swoje sprawozdania z przebiegu lotu złożyli również piloci. Przewoźnik wskazuje, że na pokładzie znajdowali się doświadczeni pracownicy linii. BBC przypomina, że nie jest to pierwsza niebezpieczna sytuacja z udziałem samolotów amerykańskich przewoźników w ostatnim czasie. W połowie stycznia informowaliśmy o jednym z takich incydentów. Boeing 777 linii American Airlines przeciął pas startującego wówczas Boeinga 737 konkurencyjnych linii lotniczych. Do zderzenia nie doszło dzięki kontrolerom ruchu, którzy na czas zawiadomili o problemie.