W Genewie potwierdzono, że w rozmowach prowadzonych z porywaczami afgańskiego samolotu na podlondyńskim lotnisku Stansted, uczestniczy przedstawicielka Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR). Obecność - na życzenie strony brytyjskiej - wysłanniczki UNHCR pani Hope Hanlan potwierdzałaby spekulacje, że porywacze mogą żądać udzielenia im azylu w Europie. Policja brytyjska wciąż nie ujawnia żadnych szczegółów negocjacji prowadzonych z terrorystami, którzy w ubiegłym tygodniu uprowadzili z Kabulu pasażerski samolot afgańskich linii lotniczych. Rzecznik policji w Stansted potwierdził jedynie, że do tej pory porywacze nie przedstawili żadnych politycznych warunków zwolnienia około 150 pasażerów, nadal znajdujących się na pokładzie boeinga. Sytuacja porywaczy zmieniła się po spektakularnej ucieczce czterech członków załogi boeinga - w tym pierwszego i drugiego pilota. Na pokładzie nie ma teraz nikogo, kto mógłby pilotować maszynę, gdyby porywacze zdecydowali się na zmianę miejsca postoju samolotu. Informując o obecności wysłanniczki UNHCR w Stansted, rzecznik komisarza w Genewie zastrzegł jednak, że Hanlan nie pełni tu roli negocjatorki, lecz jedynie obserwatorki rokowań. Porywacze afgańskiego samolotu pasażerskiego, stojącego na lotnisku Stansted pod Londynem, uwolnili w nocy dwie osoby. Reporter brytyjskiej stacji przekazał z miejsca dramatu o godz. 02.40, że widział, jak maszynę opuszczała kobieta z dzieckiem. W chwilę później Sky TV potwierdziła uwolnienie pasażerki z dzieckiem. Kobieta jest prawdopodobnie chora. Wcześniej, tuż przed północą, czterem mężczyznom udało się uciec z uprowadzonego Boeinga 727. Około godz. 23.45 wyskoczyli oni z kokpitu maszyny i pod osłoną ciemności pobiegli w stronę hangaru, w którym znajduje się policyjne stanowisko dowodzenia. Policja potwierdziła, że wszyscy zbiegowie są bezpieczni. Nie chciała jednak ujawnić szczegółów ich brawurowej akcji. Żaden z mężczyzn w czasie skoku nie doznał poważniejszych obrażeń. Wśród tej czwórki byli dwaj piloci. Przedstawiciel policji Essex, Joe Edwards ujawnił, że to jednak nie wszystko co wydarzyło się tej nocy. - O trzeciej nad ranem, w czasie chyba największego zamieszania, zobaczyliśmy mężczyznę spadającego ze schodów w tylnej części samolotu. Wszystko wskazuje na to, że został wypchnięty. Znajduje się teraz pod naszą opieką. Został opatrzony, miał niewielkie rany na głowie. Nie jest jednak poważnie ranny. Jest stewardem - powiedział Edwards. Prowadzone od rana negocjacje z porywaczami dotyczą na razie wyłącznie kwestii technicznych - takich jak dostarczenie na pokład samolotu napojów i żywności, a także paliwa do generatora. Policyjni negocjatorzy utrzymywali kontakt z terrorystami przez całą noc. Według policjantów, sytuacja w samolocie jest "spokojna", choć rozmowy z porywaczami nie są tak "dynamiczne", jak poprzedniego dnia.