Aukcja przeprowadzona była w systemie zdalnym, a chęć zakupu historycznego samolotu zgłosiło 150 osób. Cena wywoławcza wynosiła 25 tys. euro, a licytację wygrał, jak powiedział rzecznik Artmarku, "zagraniczny kolekcjoner zainteresowany historią Rumunii". Średniodystansowy Rombac 1-11, znany także jako "Super One-Eleven", opuścił fabrykę w Bukareszcie w 1986 roku. Był piątym samolotem z dziewięciu zaprojektowanych na licencji British Aircraft Corporation (BAC). W ten sposób Rumunia stała się pierwszym krajem w Europie Wschodniej, który wyprodukował samoloty poza ZSRR, a dla Ceausescu był to dodatkowo symbol uniezależnienia się od Moskwy. "To miało być ukoronowaniem niezależności przemysłowej Rumunii" - napisał w opisie samolotu Artmark. "Dla Rumunów produkcja tego typu maszyny w najnowocześniejszej technologii była powodem do wielkiej dumy” - wspomina Gheorghe Mirica, były pilot wojskowy, który miał możliwość przetestować Rombaca. Dla BAC, któremu coraz trudniej było sprzedać swoje kosztowne i hałaśliwe samoloty, kontrakt ten był wybawieniem - wspomina Mirica. Brytyjczycy dodatkowo chcieli "przełamać lody z krajami komunistycznymi dzięki komuś, kto zdystansował się od Moskwy", zwłaszcza po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku - wspomina były pilot. Aby sprostać wymaganiom dyktatora, kabina samolotu musiała zostać wyposażona w sypialnię i biuro, gdzie Ceausescu wraz z żoną Eleną często grali w backgammona, ich ulubioną rozrywkę - opowiadał jeden ze znawców historii maszyny, chcący zachować anonimowość. Z samolotu w muzeum Historia rumuńskiej wersji samolotu Rombac 1-11 sięga 1978 roku. Wtedy podczas pobytu w Londynie Ceausescu podpisał kontrakt o wartości 300 milionów funtów na wyprodukowanie w Bukareszcie 80 sztuk Rombaca. Wizyta ta przeszła do historii, bowiem rumuński dyktator, ze względu na dużą niezależność od Rosji, w tamtym czasie postrzegany był jako osobowość w bloku sowieckim. W Londynie został przyjęty z honorami, miał m.in. możliwość przejażdżki złotym powozem do Pałacu Buckingham u boku królowej Elżbiety. Przed upadkiem dyktatury Rumunom udało się wyprodukować tylko dziewięć tych samolotów. Niektóre z nich należały małej firmy LAR, utworzonej w latach 70. przez reżim komunistyczny, która latała jedynie na trasie do Tel Awiwu. Rumunia była wówczas jedynym krajem w bloku sowieckim, który utrzymywał stosunki dyplomatyczne z Izraelem po wojnie sześciodniowej w 1967 r. i obsługiwał loty do tego kraju. Po upadku Ceausescu prezydencki samolot z niebieskimi motywami został przejęty przez państwową spółkę Romavia, następnie został wydzierżawiony pakistańskiej firmie Aero Asia, która w 2014 roku zbankrutowała. Uziemiona maszyna trafiła do hangaru. Pozostałe samoloty zostały wydzierżawione firmie Ryanair, a następnie rozłożone na części lub porzucone na lotniskach na całym świecie. Garstka entuzjastów nie dała jednak zapomnieć o samolocie, którym latał Ceausescu i wywalczyła w marcu tego roku wpisanie go przez władze kraju do rejestru "dziedzictwa narodowego". - Nie można go rozczłonkować ani zmodyfikować, a przede wszystkim on nie może opuścić terytorium Rumunii - powiedział Adrian Ciutan, były technik Rombaca, stojący za kampanią. - Ale można go przekształcić w muzeum i nadal może latać, pod warunkiem, że nowy właściciel zgodzi się na znaczną inwestycję w wymianę silnika - dodał. Podczas aukcji sprzedany został za 95 tys. euro także luksusowy samochód Paykan Hillman Hunter, podarowany w 1974 r. Ceausescu przez szacha Iranu. Auto kupił rumuński entuzjasta.