Maszyna była nad Zurychem, kiedy załoga zauważyła na szybie mały pęcherzyk, który spowodował krótkie spięcie w systemie ogrzewania okien. Nie było to nic poważnego i można było kontynuować lot, choć na niższej wysokości, by uniknąć groźby pęknięcia szyby - podkreśla agencja Ansa. Mimo to zapadła decyzja o zawróceniu samolotu do Mediolanu i awaryjnym lądowaniu. Natychmiast z rzymskiego wojskowego lotniska Ciampino przysłano następnego rządowego Airbusa A319, którym Berlusconi poleciał do Brukseli. Minister obrony Włoch Ignazio La Russo wyraził opinię, że pilot samolotu postąpił bardzo dobrze, decydując o awaryjnym lądowaniu rządowego samolotu. "Nawet jeśli jest najmniejszy ślad niebezpieczeństwa, zarówno wtedy, gdy na pokładzie jest premier, jak i gdy jest zwykły obywatel, należy lądować. Kiedy jest najmniejsze ryzyko, zawsze trzeba mu zapobiec" - oświadczył szef resortu obrony.