Choć wiosną lód staje się coraz cieńszy, niemal na każdym stawie i jeziorze setki mężczyzn codziennie przesiaduje godzinami na lodzie. Niektórzy nawet wjeżdżają na taflę samochodami - na tak wielkich jeziorach jak Ładoga ryba najlepiej bierze kilka kilometrów od brzegu. - Te samochody toną, a ludzie i tak jadą. Zatrzymujemy i pytamy: "Nie szkoda samochodu i życia?" Kierowca odpowiada: "Nie szkoda, to już drugi". Już niejeden tam leży na dnie jeziora - mówi milicjant z drogówki, która na brzegach Ładogi wystawiła lotne posterunki. Czasami ostrzeżenia nie pomagają i milicjanci muszą ścigać amatorów mocnych wrażeń po lodzie.