Opancerzony samochód miał przewieźć prezydenta raptem 800 metrów - z brukselskiego lotniska do siedziby głównej NATO. W Kancelarii Prezydenta w ostatniej chwili zrozumiano absurd sytuacji i samochód został zawrócony. Prezydent ostatecznie przejechał tę drogę srebrną limuzyną pożyczoną od belgijskich dyplomatów. Załatwiono to w takim pośpiechu, że nie zdążono nawet umieścić na masce auta biało-czerwonych chorągiewek.