Na swe życie targnął się tydzień po tym, gdy sąd postanowił, że odpowie za podwójne zabójstwo, a nie tylko za przekroczenie obrony własnej. Policja poinformowała, że przed samobójstwem 65-letni Massimo Mastrolorenzi pobił swoją życiową partnerkę. Sprawa tragicznie zakończonego napadu na sklep jubilerski w rzymskiej dzielnicy Testaccio w maju 2003 roku wywołała wielką dyskusję we Włoszech, a decyzja o postawieniu jubilerowi zarzutów morderstwa - falę protestów. Do jego salonu weszło dwóch mężczyzn, mówiąc, że chcą kupić zegarek. Następnie zagrozili właścicielowi sklepu, związali go i zamknęli na zapleczu. On jednak zdołał się uwolnić, chwycił za broń i zaczął strzelać do złodziei, zabijając ich na miejscu. Decyzję o postawieniu zarzutów morderstwa prokurator uzasadnił tym, że mężczyzna strzelał do ludzi, którzy nie byli uzbrojeni, a ponadto w chwili oddawania strzałów stali tyłem do niego. Poza tym według prokuratora jubiler nacisnął na spust w momencie, gdy nie był w niebezpieczeństwie, a zatem chciał tylko odzyskać ukradziony przez napastników towar. Burmistrz Wiecznego Miasta Gianni Alemanno oświadczył niedawno: "Jeśli obywatel się broni i zostaje potem oskarżony o popełnienie zbrodni, to w ten sposób normalni ludzie wpadają w ręce przestępców i złodziei".