Najmniejsze i zarazem najgęściej zaludnione państwo Ameryki Środkowej nabrało wiatru w żagle w październiku 2016 roku, gdy wygrało w trybunale arbitrażowym proces wytoczony przez kanadyjsko-australijski koncern wydobywczy OceanaGold. Sprawa ciągnęła się latami. W 2005 roku OceanaGold (wówczas nazywająca się Pac Rim Cayman) uzyskała licencję na poszukiwanie złota, ale pod presją społeczeństwa nie przyznano jej później licencji wydobywczej. W 2009 roku koncern pozwał Salwador do trybunału rozstrzygającego spory inwestorów z państwami na mocy dwustronnych umów handlowych. Firma zdążyła zainwestować w Salwadorze kilka milionów dolarów, jednak domagała się od tego kraju aż 300 milionów z tytułu utraty przyszłych zysków. Historyczna ustawa Często bywa tak, że małe kraje, w obawie przed niekorzystnym rozstrzygnięciem trybunału, wycofują się z regulacji godzących w interesy korporacji. Ale nie Salwador. Sprawa została doprowadzona do końca, a werdykt był korzystny dla państwa. Przy okazji wyszło na jaw, że koncern nakłamał, opisując wpływ swoich działań na środowisko. Korporacja została zobowiązana do zwrócenia Salwadorowi ośmiu milionów dolarów kosztów postępowania, czego do dziś nie uczyniła. Co więcej, szuka prawnego sposobu, by anulować werdykt. "Zapłaćcie i wynoście się z Salwadoru" - mogliśmy przeczytać w grudniowym liście organizacji obywatelskich. Zwycięstwo w trybunale ośmieliło polityków do tego stopnia, że w 2016 roku jednogłośnie uchwalili w parlamencie zakaz wydobycia metali na terenie Salwadoru, przy pełnej aprobacie społeczeństwa. - To pokazuje, że życie jest ważniejsze od zysku. Prawo do wody jest podstawowym prawem człowieka. W kraju, w którym 90 proc. wód powierzchniowych jest skażona, a jedna czwarta ludności wiejskiej nie ma dostępu do czystej wody pitnej, władze zorientowały się, że tak dłużej być nie może - mówi Interii Ewa Jakubowska-Lorenz z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności. Złote spustoszenie W zakazie chodzi przede wszystkim o kopalnie złota. Surowiec ten wydobywa się obecnie za pomocą metody odkrywkowej z użyciem cyjanku. To bardzo toskyczna metoda, która truje środowisko i mieszkańców. Szkodliwe wody odpadowe z takiej kopalni przetrzymywane są w zbiornikach osadowych, gdzie przenikają do wód gruntowych; oprócz tego zdarza się, że pękają tamy w takich zbiornikach, co miało miejsce choćby w Rumunii czy Brazylii. Skala spustoszenia jest wówczas gigantyczna. Ponadto taka kopalnia zużywa ogromne ilości wody. - W Salwadorze wyliczono, że przez godzinę kopalnia złota wykorzystuje więcej wody niż przeciętna rodzina przez 20 lat - zwraca uwagę Jakubowska-Lorenz. Fala nie do zatrzymania Koncerny wydobywcze weszły do Salwadoru w pierwszej połowie lat 90. - Po wojnie domowej, która zakończyła się w 1992 roku, głęboko wierzono, że inwestowanie w surowce przyniesie zniszczonemu krajowi rozwój. Nastąpiło ogromne otwarcie na inwestorów - opowiada nasza rozmówczyni. Z biegiem lat okazało się, że szkody dla środowiska są większe, niż wynikałoby to z zapowiedzi koncernów, a zyski nie tak duże, jak się spodziewano. Korporacje mają przecież mnóstwo sposobów na unikanie opodatkowania, co w Salwadorze z radością czyniły. Z biegiem lat świadomość obywateli rosła, również dzięki ostrzeżeniom ze strony rolników z sąsiadujących państw. W walkę zaangażował się miejscowy Kościół katolicki, mocno zbratany z ludnością wiejską. W 2005 roku zorganizowano wielką debatę o przemyśle wydobywczym w Salwadorze. Wówczas po raz pierwszy różne środowiska solidarnie opowiedziały się przeciwko wydobyciu metali. Korporacje kontratakowały. Stosowano metody miękkie - jak przekonywanie o korzyściach, miejscach pracy, wykupywanie reklam - ale dochodziło także do przypadków korumpowania polityków. Organizacje obywatelskie przypominają również, że czterech aktywistów walczących z koncernami zostało zamordowanych w niejasnych okolicznościach. Później pojawił się pozew OceanaGold, jednak i on nie powstrzymał tej fali wściekłości. W oczekiwaniu na happy end Salwador triumfuje, ale na przykład Honduras przeznaczył jedną trzecią swojego terenu na koncesje dla przemysłu wydobywczego. Z kolei w Grecji i Rumunii mamy sytuację podobną jak w Salwadorze, tyle że jeszcze bez szczęśliwego zakończenia. - Od prawie 20 lat Rumuni walczą, by nie doszło do wydobycia złota w Rosia Montana. To miejsce stało się już symbolem tej walki. Rumunia też została pozwana do trybunału arbitrażowego, tyle że sprawa jeszcze się toczy - mówi nam Ewa Jakubowska-Lorenz. W Grecji natomiast spór dotyczy wydobycia złota na półwyspie Chalkidiki. Kopalnia ma zacząć działać w 2019 roku, a rządząca Syriza na razie bezskutecznie stara się torpedować szkodliwe dla środowiska plany koncernu Eldorado Gold.