Jego rywal Norman Quijano z konserwatywnego Sojuszu Republikańsko-Nacjonalistycznego (ARENA) zdobył jak na razie 39 proc. głosów. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska bezwzględnej większości, druga tura odbędzie się 9 marca. Ze wstępnych rezultatów wynika, że na trzecim miejscu z 11-procentowym poparciem uplasował się były prezydent (2004-2009) Antonio Saca. Nie jest jasne, czy jego zwolennicy zagłosują w ewentualnej drugiej turze na Sancheza Cerena, czy na Quijano - pisze agencja Reutera. W wyborach w Salwadorze, najmniejszej z republik środkowoamerykańskich, która w latach 1980-1992 przeżyła wojną domową, udział brało pięciu kandydatów. Zgodnie z konstytucją wybrany w 2009 roku obecny szef państwa Mauricio Funes nie mógł ubiegać się o reelekcję. Podczas kampanii wyborczej kandydaci koncentrowali się na takich problemach jak walka z biedą i przestępczością. Salwador ma jeden z najwyższych wskaźników morderstw na świecie. Jak zauważa agencja AFP, niedzielne głosowanie w około 1500 lokali wyborczych przebiegało spokojnie. Uprawnionych do głosowania było ok. 5 mln Salwadorczyków. Dzięki zmianom w ordynacji po raz pierwszy w wyborach mogli uczestniczyć Salwadorczycy przebywający na emigracji. Jednak ze względów logistycznych, m.in. nieprzygotowania salwadorskich konsulatów, tym razem w głosowaniu miał wziąć udział jeszcze niewielki odsetek salwadorskich emigrantów w USA. Obecnie ludzie ci stanowią trzecią pod względem liczebności grupę hiszpańskojęzycznych imigrantów w USA po obywatelach Meksyku i Portorykańczykach. Według przewidywań politologów dopiero w następnych wyborach prezydenckich za pięć lat salwadorscy emigranci w USA odegrają decydującą rolę.