Salman Rushdie niespodziewanie pojawił się na czwartkowej gali Pen America w Nowym Jorku. Zgromadzeni nagrodzili go brawami. Podczas odbierania nagrody Pen Centenary Courage podkreślał, że to nie on odznaczył się "prawdziwą odwagą", ale ludzie, którzy po ataku nożownika ruszyli mu na ratunek i uratowali go. - Gdyby nie oni nie byłoby mnie tutaj - podkreślił, dodając, że choć nie zna imion i twarzy swoich bohaterów, to zawdzięcza im życie. Salman Rushdie zaatakowany przez nożownika Do ataku na Salmana Rushdiego doszło 12 sierpnia ubiegłego roku w mieście Chautauqua w stanie Nowy Jork. Pisarz miał wygłosić wykład o wolności artystycznej. Na początku spotkania został zaatakowany nożem przez 24-letniego Hadiego Matara - Amerykanina, którego rodzice wyemigrowali z Libanu, zwolennika irańskiego reżimu. Pisarz odniósł poważne rany szyi i twarzy, lewej ręki oraz brzucha. Jego życie prawdopodobnie uratowała obecność strażaka i lekarzy na miejscu, którzy udzielili mu pierwszej pomocy i zatamowali krwawienie. Rushdie był hospitalizowany przez sześć tygodni. Stracił wzrok w prawym oku, ma też niedowład ręki. W lutym podczas promocji swojej najnowszej książki "Victory City" udzielił wywiadu dziennikarzowi "The New Yorkera". Podkreślił, że choć większość obrażeń została wyleczona, to niektóre części jego ciała wymagają "stałej kontroli". Podziękował też za wyrazy wsparcia płynące z całego świata. - To, że wszyscy byli tak poruszeni, było bardzo miłe. Nigdy nie myślałem o tym, jak zareagują ludzie, jeśli zostanę zamordowany lub będę na granicy śmierci - mówił. Fatwa za "Szatańskie wersety" Najsłynniejsza książka Rushdiego - wydane w 1988 r. "Szatańskie wersety" spotkały się z furią muzułmańskiego świata. W 1989 roku Ajatollah Chomeini, ówczesny najwyższy przywódca Iranu, ogłosił fatwę, czyli edykt religijny, który wzywał do zamordowania Rushdiego i wszystkich osób zaangażowanych w publikację książki za bluźnierstwo. Rushdie ukrywał się przez dziewięć lat, przebywając pod ochroną brytyjskiej policji.