Proces Saddama i współoskarżonych rozpoczął się 19 października i po trzygodzinnej rozprawie został odroczony do dzisiaj. Wielu świadków bało się bowiem zeznawać i nie przyjechało do Bagdadu, a obrona poprosiła o dodatkowy czas na zbadanie materiału dowodowego. Na dodatek, Husajn spierał się z sędzią i skarżył się na "okupantów" Iraku. Prokurator przedstawił pierwsze zeznanie świadka. Obok obrońców zasiadł były prokurator generalny USA Ramsey Clark, przeciwnik wojny irackiej, który chce "bronić praw" Saddama. Sąd dopuścił go, a także byłego ministra sprawiedliwości Kataru, Nadżiba an-Nuejmiego, jako doradców obrony. Obalony prezydent, w białej koszuli, ciemnej marynarce i z egzemplarzem Koranu pod pachą, pojawił się w sali sądowej z kilkuminutowym opóźnieniem. Zapytany przez prowadzącego proces sędziego Rizgara Amina o przyczynę, poskarżył się na "obcych strażników", którzy kazali mu wejść po schodach cztery piętra w kajdankach i łańcuchach, gdy w silnie strzeżonym gmachu sądu zepsuła się winda. Kiedy Amin oświadczył, że powie strażnikom, by się to więcej nie powtórzyło, Saddam odparł gniewnie: - Pan nie powinien im mówić, lecz rozkazywać. Pan jest suwerennym Irakijczykiem, a oni są najeźdźcami i okupantami. Były prezydent Iraku znajduje się pod jurysdykcją irackiego wymiaru sprawiedliwości i jest sądzony przez Iracki Trybunał Specjalny, ale przebywa w więzieniu pod strażą wojsk amerykańskich. Saddam poskarżył się następnie, że strażnicy odebrali mu pióro i papiery z notatkami potrzebnymi na procesie. Gdy podniósł głos, w relacji telewizyjnej z procesu wyłączono dźwięk, a na ekranie zamiast Saddama i Amina pojawił się obraz wagi sprawiedliwości wiszącej w sali rozpraw za sędzią. Relacje z procesu przekazuje amerykańska firma Court TV z 30-minutowym opóźnieniem, co pozwala irackim oficjelom ucinać obraz i dźwięk, gdy pojawia się coś, czego nie aprobują. Ponieważ po pierwszej rozprawie, która odbyła się 19 października, nieznani sprawcy zamordowali dwóch adwokatów z zespołu obrońców, a trzeciego ranili, środki bezpieczeństwa jeszcze zaostrzono. Telewizja nie pokazuje twarzy żadnego obrońcy i tylko jednego z pięciu sędziów - Amina. Dwie godziny przed wznowieniem procesu granat moździerzowy spadł na teren ufortyfikowanej Zielonej Strefy, rządowej enklawy, gdzie mieści się sąd. Nikt nie ucierpiał. W Dudżail przeciwko byłemu dykatorowi demonstrowali mieszkańcy miasteczka. - My mieszkańcy Dudżail wzywamy do egzekucji tyrana Saddama Husajna. Dowody są niepodważalne, a przede wszystkim dostępne. Nie potrzeba wcale miesięcy, by je skompletować, są na każdym kroku. Wzywamy sędziego, by skazał Saddama i jego współpracowników na śmierć - krzyczał jeden z przywódców manifestacji. Były dyktator Iraku odpowiada razem z pozostałymi oskarżonymi za masakrę ponad 140 mieszkańców miejscowości Dudżail, dokonaną z zemsty za zamach na jego życie w roku 1982. Może to być pierwszy z serii procesów Saddama, oskarżonego także o inne zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo i zbrodnie wojenne. Żaden z ośmiu podsądnych nie przyznaje się do winy. Na początku rozprawy poniedziałkowej, gdy sędzia zgodził się, by Ramsey Clark i były minister sprawiedliwości Kataru Nadżib Nuejmi wspomogli obrońców, Nuejmi zażądał przerwania procesu do czasu, gdy zapewni się bezpieczeństwo obronie. Amin odparł, że odpowie mu na piśmie i dopuścił do głosu prokuratora, który przedstawił nagranie wideo z 1982 roku, pokazujące Saddama, jak w Dudżailu rozkazuje swym pomocnikom przesłuchać podejrzanych o udział w zamachu na jego życie. Sędzia odczytał następnie zeznania nieżyjącego już świadka na temat represji, jakim poddano ludność Dudżailu. Świadek, były funkcjonariusz saddamowskiej służby bezpieczeństwa Wadah Ismail asz-Szejk, zmarł w zeszłym miesiącu na raka, ale przed śmiercią złożył zeznania, które nagrano na taśmie wideo. W lipcu 1982 roku, gdy Saddam przejeżdżał przez Dudżail, grupa bojowców działającej w podziemiu partii szyickiej Dawa ostrzelała kolumnę samochodów rządowych z zasadzki w gaju palmowym. Saddamowi nic się nie stało, ale za karę przeszło 1500 mieszkańców Dudżailu, w tym kobiety i dzieci, przesiedlono na wiele lat do obozów na pustyni, a 143 mężczyzn skazano na śmierć i powieszono w roku 1985 w więzieniu Abu Ghraib. Zniszczono też gaje palm daktylowych, podstawę egzystencji ludności Dudżailu. Asz-Szejk zeznał, że jeden z oskarżonych, Barzan Ibrahim, brat przyrodni Saddama i w owym czasie szef Muchabaratu, czyli służby bezpieczeństwa, "osobiście wydawał rozkazy" masowych aresztowań. Do więzienia wtrącono wtedy około 400 ludzi, w tym kobiety, dzieci i starców, choć w zamachu, według oceny świadka, uczestniczyło tylko od siedmiu do 12 ludzi. - Osobiści ochroniarze Saddama uczestniczyli w zabijaniu ludzi - powiedział asz-Szejk. Po przerwie sędzia Amin mimo protestów prokuratora odroczył rozprawę do 5 grudnia, aby dać jednemu z oskarżonych, byłemu wiceprezydentowi Iraku Tasze Ramadanowi, czas na wybranie sobie nowego obrońcy na miejsce tego, który zginął w zamachu. Wprawdzie sąd przydzielił mu nowego adwokata, ale Ramadan oświadczył, że chce sam znaleźć sobie kogoś innego. Zobacz naszą galerię "Dyktator przed sądem"