Manifestacja odbyła się z okazji międzynarodowego dnia przeciwko przemocy wobec kobiet, ogłoszonego przez ONZ. Jej celem było uwrażliwienie opinii publicznej we Włoszech na to zjawisko. "Przemoc mężczyzn wobec kobiet zaczyna się w rodzinie i nie ma granic" - takie hasło na transparencie otwierało pochód, który przemaszerował po południu ulicami Wiecznego Miasta. Manifestantki wznosiły okrzyki przeciwko patriarchatowi w rodzinach. Zgodnie z prośbą organizatorek wiecu uczestniczące w nim przedstawicielki stowarzyszeń i ruchów społecznych oraz ugrupowań nie przyniosły żadnych transparentów. Demonstracja była całkowicie, jak podkreślały, "bezpartyjna"; chodziło o to, by nie były reprezentowane na niej żadne organizacje, ale wszystkie kobiety - bez żadnego wyjątku. Na czoło pochodu usiłowała się dostać była minister do spraw równouprawnienia w rządzie Silvio Berlusconiego, deputowana opozycyjnej Forza Italia, Stefania Prestigiacomo, ale została stamtąd przepędzona przez manifestantki; przede wszystkim dlatego - jak potem wyjaśniły - że przyszła z ochroniarzem. Demonstrujące kobiety wyrzuciły również ze swych szeregów dwóch relacjonujących to wydarzenie dziennikarzy i fotografa. "Nie chcemy tu żadnych mężczyzn" - oznajmiły. Organizatorki wyraziły satysfakcję z tak masowego udziału w wiecu, który - jak podkreśliły - przeszedł ich najśmielsze oczekiwania.