Po katastrofalnym trzęsieniu ziemi w środkowych Włoszech z 24 sierpnia, w którym zginęło prawie 300 osób, ponownie rozpoczęła się ogólnokrajowa dyskusja na temat bezpieczeństwa budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej. Wywołały ją pierwsze ustalenia po kataklizmie, według których powodem ogromnych zniszczeń, zwłaszcza w rejonie miejscowości Amatrice, był fatalny stan domów , nieprzygotowanych na silniejszy wstrząs, a także poważne zaniedbania administracyjne i budowlane oraz nieprzestrzeganie norm antysejsmicznych. Trzęsienie w regionach Lacjum, Marche i Umbria mocno odczuli także mieszkańcy Rzymu. Wielu w pośpiechu opuściło w nocy swe domy, niektórzy koczowali w samochodach. Szef wydziału do spraw budownictwa w zarządzie Wiecznego Miasta Paolo Berdini oświadczył, że konieczne jest opracowanie całościowego planu zagwarantowania bezpieczeństwa budynków. Jest to konieczne, podkreśla się, gdyż włoska stolica leży na terenie zagrożonym wstrząsami sejsmicznymi. Eksperci wskazują, że pilnych kontroli technicznych wymagają przede wszystkim budynki komunalne. Jest ich 3 tysiące, z czego ponad tysiąc to szkoły, 1600- domy mieszkalne, 120 to gmachy urzędowe. Wiele z tych domów jest zaniedbanych. Zaniepokojenie stanem placówek oświatowych wyraziła Liga Ochrony Środowiska, według której spośród 1194 szkół w Rzymie połowa z nich nigdy nie została skontrolowana pod względem statyczności. Polemikę wywołały dane federacji rzemieślników branży budowlanej , wskazujące, że ponad 60 procent budynków w Rzymie jest zagrożonych w razie trzęsienia ziemi. Zarząd miejski podkreślił, że te szacunki oparto wyłącznie "na danych teoretycznych", ponieważ połączono rok wzniesienia budynku z poziomem zagrożenia sejsmicznego w dzielnicy, w której stoi. Wydział ds. budownictwa uważa, że taka metoda jest niewystarczająca, bo - jak stwierdził Paolo Berdini- "mogą być bardzo stare budynki w stanie doskonałym i nowoczesne domy - w katastrofalnym". Z Rzymu Sylwia Wysocka