Co jedli? Zanim górnikom udało się nawiązać kontakt z ratownikami na powierzchni od chwili katastrofy 5 sierpnia przez 17 dni musieli racjonować sobie po dwie łyżki tuńczyka, pół ciasteczka i pół szklanki mleka na każde 48 godzin. Kiedy ratownikom udało się przewiercić do uwięzionych wąski otwór zaczęli przesyłać im w plastikowych tubach, zwanych "gołębiami", żele, zupę i lekarstwa. Później, kiedy lekarze zdecydowali się przestawić górników na zwykłą dietę, zaczęli dostawać również mięso i ryż, jednak nie więcej niż 2200 kalorii, by pozostali na tyle szczupli, żeby przecisnąć się przez szyb ewakuacyjny szerokości 66 cm. W tunelu, w którego pobliżu górnicy początkowo się schronili, rozstawili toaletę chemiczną i latrynę oraz przewód zaopatrujący ich w wodę pitną. Pierwsze oznaki życia od zasypanych dotarły na powierzchnię 22 sierpnia. Wówczas ratownicy usłyszeli stukanie w głowicę, którą wiercili szyb, próbując przedostać się do kopalni. Kiedy wyciągnęli wiertarkę znaleźli na jej głowicy kartkę z napisem "33 z nas jest w schronie i ma się dobrze". Kiedy przewiercono pierwszy szyb, zwany linią życia, między uwięzionymi górnikami, a ich bliskimi czekającymi na powierzchni zaczęły krążyć listy. Następnie połączono się z nimi za pomocą światłowodu, co umożliwiło prowadzenie rozmów telefonicznych i wideokonferencji. Lekarze przesłali górnikom także pas biometryczny, który pozwolił monitorować stan ich zdrowia i przesyłać wyniki badań na powierzchnię za pomocą technologii bezprzewodowej. Jak wyglądał dzień powszedni pod ziemią? Kiedy nawiązano kontakt z górnikami szybko wprowadzono im regularne posiłki: śniadanie, obiad, kolację i popołudniową herbatkę. Dzięki 500-watowej linii elektrycznej górnicy mieli lampy wyznaczające dzień i noc, co miało zmniejszyć szok, który mogliby przeżyć po powrocie na powierzchnię. Uwięzieni mężczyźni musieli też obowiązkowo ćwiczyć, by pozostać w formie i zmieścić się do szybu ratunkowego. W ostatnich tygodniach zaczęli też pomagać w wierceniu, usuwając na zmianę gruz wpadający do tunelu, w którym byli uwięzieni. Aby się rozerwać, górnicy wydzielili miejsce, w którym powstało małe "kasyno", gdzie grali w karty, domino i gry planszowe. Ponieważ wielu z nich jest fanami piłki nożnej, a jeden grał w nią nawet zawodowo, pomimo izolacji udało im się obejrzeć na małym wyświetlaczu mecz na żywo, w którym Chile grało z Ukrainą. W ostatnich tygodniach psychologowie nadzorujący grupę pozwolili na przesłanie górnikom najnowszych wydań miejscowych gazet. Dostali też odtwarzacze muzyki oraz Biblie i różańce pobłogosławione przez Benedykta XVI. Palacze musieli radzić sobie za pomocą gum i plastrów nikotynowych. Jednym z prezentów, który sprawił uwięzionym górnikom najwięcej radości była kamera wideo. Za jej pomocą dokumentowali swoje codzienne życie. Mimo zagrożenia dopisywał im humor i nagrali też ponad osiem godzin dowcipów.