Orechwo nie była w stanie podać więcej szczegółów, ponieważ Bancer nie odbiera od niej telefonu. - Raz się dodzwoniłam, ktoś podniósł słuchawkę, zadałam pytanie i usłyszałam tylko klawisze komputera, później ktoś rzucił słuchawką - powiedziała Orechwo. Bancer jest redaktorem naczelnym "Głosu znad Niemna". Sama szefowa ZPB w chwili pierwszej rozmowy telefonicznej z PAP była zatrzymywana przez białoruską milicję. Jak sprecyzowała później, była w drodze na proces dziennikarza i działacza polonijnego Andrzeja Poczobuta, oskarżonego o zniesławienie prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Ostatecznie jednak do zatrzymania Orechwo nie doszło. Według polonijnego dziennikarza Andrzeja Pisalnika, na którego powołuje się niezależny portal internetowy naviny.by, nie wiadomo za co zatrzymano Bancera, ani gdzie w tej chwili przebywa. Pisalnik powiedział jedynie, że Bancer został zatrzymany we wtorek rano. - Również dzisiaj funkcjonariusze milicji przyjechali do żony Bancera - Andżeliki Orechwo, która teraz przebywa poza Grodnem u swoich krewnych (...) Orechwo powiedziała milicji, że nie pojedzie bez adwokata - relacjonował Pisalnik. Jak mówiła Orechwo PAP, przez chwilę funkcjonariusze nie pozwalali jej jechać samochodem i zagrozili, że odwiozą ją na przesłuchanie. - Powiedziałam im, że bez adwokata nie będę rozmawiać - powiedziała szefowa ZPB. Następnie spytała milicjantów o to, co dzieje się z Igorem Bancerem. Odpowiedzieli jej, że "jak się chce dowiedzieć, to może z nimi pojechać". W końcu w eskorcie milicji Orechwo udała się samochodem do domu swoich rodziców. - Nie zatrzymali mnie, ale pilnują; czekają przed domem - powiedziała szefowa ZPB.