W ostatnim czasie co noc we wschodniej, palestyńskiej części Jerozolimy dochodzi do zamieszek. Wszystko po tym, jak palestyński mężczyzna wjechał samochodem w przystanek tramwajowy i zabił 3-miesięczne dziecko oraz kobietę. Izrael uznał to za akt terroru.W nocy ze środy na czwartek nieznany sprawca próbował zabić wpływowego, żydowskiego aktywistę Yehudę Glicka. Mężczyzna jest w szpitalu, a napastnik został zabity przez policję. W reakcji, władze Izraela zamknęły na kilkanaście godzin Wzgórze Świątynne w Jerozolimie. Palestyńskie władze określiły to jako "deklarację wojny", ale premier Benjamin Netanjahu zapowiedział, że Izrael nie ustąpi wobec niepokojów. "Walka będzie długa, ale musimy przede wszystkim ugasić płomienie. Nikt nie może sam wymierzać sprawiedliwości. Będziemy działać odpowiedzialnie ale z determinacją" - mówił szef izraelskiego rządu. Zamknięcie Wzgórza Świątynnego było pierwszą taką decyzją od 14 lat. Izrael odwołał tymczasem swojego ambasadora w Szwecji, po tym jak władze w Sztokholmie uznały dzisiaj niepodległość państwa palestyńskiego. Gromy na izraelskie władze posypały się tymczasem ze strony ONZ. Specjalny komitet praw człowieka zażądał od Izraela wyjaśnienia domniemanych zbrodni, dokonanych przez wojsko w czasie wszystkich trzech wojen w Strefie Gazy oraz wstrzymania osadnictwa na terenach palestyńskich.