Jak informował "NYT", podczas uroczystej kolacji w siedzibie prezydenta RFN na zamku Bellevue 10 listopada - w przeddzień 30-lecia upadku muru berlińskiego - szefowa niemieckiego rządu miała wprost powiedzieć Macronowi: "Mam dość ciągłego sprzątania potłuczonego szkła. Za każdym razem muszę sklejać filiżanki, które pan tłucze, tylko po to, byśmy mogli znów wspólnie usiąść i napić się herbaty". Niemiecka polityk miała skomentować w ten sposób m.in. wywiad, którego francuski prezydent udzielił brytyjskiemu tygodnikowi "Economist" 7 listopada, gdzie oświadczył, że brak przywództwa ze strony USA powoduje - jak to określił - "śmierć mózgową" NATO. Ostrzegł też inne kraje europejskie, że nie powinny liczyć na pomoc Stanów Zjednoczonych w zakresie obronności. "Wspaniałe spotkanie" Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Seibert zastrzegł, że co do zasady nie informuje się o szczegółach poufnych rozmów. Według rzecznika rządu RFN, Merkel nie zachowała jednak we wspomnieniach z tego wieczoru "ani skargi, ani gniewu, ani kłótni". Niemiecka kanclerz, jak poinformował Seibert, zapamiętała kolację, jako "wspaniałe spotkanie" poświęcone głównie wydarzeniom i decyzjom sprzed 30 lat, które doprowadziły do zjednoczenia Niemiec. Kwestie sporne Przyznał jednocześnie, że kanclerz Merkel i Macron poruszali kwestie, do których Berlin i Paryż mają odmienne podejście. "Jest to naturalne i wynika też z całkowicie innej kultury politycznej naszych krajów. Zawsze próbujemy jednak - i prawie zawsze skutecznie - szukać wspólnej drogi, wspólnego rozwiązania" - zapewniał Seibert. Między Berlinem a Paryżem istnieje wiele fundamentalnych różnic, jak chociażby w polityce energetycznej, fiskalnej, europejskiej, czy dotyczącej eksportu broni. Z Berlina Artur Ciechanowicz