Powołując się na kopię postanowienia sądu Bancer powiedział białoruskiemu "Radiu Swaboda", że skazano go na grzywnę w wysokości 525 tys. białoruskich rubli (równowartość nieco ponad 660 złotych). Taki sam wyrok otrzymał, sądzony również zaocznie, inny działacz ZPB - Mieczysław Jaśkiewicz - dodał Bancer. Jednak w jego sprawie nie ma jeszcze pisemnego postanowienia sądu. 17 marca w tej samej sprawie stanął przed sądem w Grodnie Andrzej Poczobut, również należący do Związku Polaków. Sąd uznał go za winnego aktywnego udziału w nielegalnej demonstracji i orzekł wobec niego grzywnę w tej samej wysokości. Nie zajął się jednak sprawą Bancera i Jaśkiewicza. Poczobut ocenił otrzymany wyrok jako łagodny, ale podkreślał, że sędzia Natalia Kozieł wzięła pod uwagę tylko zeznania milicjantów. Mówili oni, że Poczobut aktywnie brał udział w zgromadzeniu pod Domem Polskim w Grodnie 17 stycznia, które władze uznały za nielegalny wiec. Jak wcześniej relacjonował Poczobut, tego dnia około 300 działaczy związku, kierowanego przez Andżelikę Borys, zebrało się przed siedzibą popieranego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi, którego prezesem jest Józef Łucznik. Działacze przybyli tam, ponieważ Łucznik wystosował do Andżeliki Borys zaproszenie do rozmów, z którego ona nie chciała skorzystać, nie miała bowiem upoważnienia od władz swej organizacji. Działacze jej związku poszli więc do konkurencyjnego ZPB, by dowiedzieć się, o co chodzi. Zastali jednak siedzibę reżimowego ZPB otoczoną przez milicję. Józef Łucznik wyszedł wówczas do zgromadzonych i zaczął mówić po rosyjsku. Zebrani rozeszli się. W kilka tygodni później Poczobut dowiedział się na milicji, że jest oskarżony o udział w nielegalnym wiecu. Wraz z nim oskarżeni zostali Bancer i Jaśkiewicz.