Komentatorzy podkreślają, że nigdy wcześniej we Włoszech nie doszło do takiego aktu przemocy w dniu zaprzysiężenia rządu. Natychmiast po incydencie wzmocniono ochronę budynków najważniejszych instytucji państwowych w Rzymie. Sprawca strzelaniny został natychmiast zatrzymany przez siły porządkowe. W czasie szamotaniny, jaka się wywiązała, gdy próbował uciekać, odniósł obrażenia. Zdementowano wcześniejsze informacje o tym, że został ranny z broni palnej. Włoska agencja Ansa podała, że ogień do karabinierów otworzył chory psychicznie 46-letni Luigi Preiti z Kalabrii na południu Włoch, mieszkający w Piemoncie. Do karabinierów strzelał z pistoletu małego kalibru; oddał siedem bądź osiem strzałów. Postawiono mu zarzuty próby zabójstwa i nielegalnego posiadania broni. "Brat nie jest chory psychicznie" Tymczasem brat agresora powiedział mediom, że wbrew wcześniejszym doniesieniom nie jest on chory psychicznie. Wyjaśnił, że miał on natomiast problemy finansowe; stracił pracę i rozpadło się jego małżeństwo. Lekko ranna została ciężarna kobieta, która znajdowała się wśród przechodniów. Jeden z karabinierów jest ranny w szyję, a drugi w nogę. Życie funkcjonariuszy nie jest zagrożone. W chwili, gdy doszło do strzelaniny przed kancelarią premiera - Palazzo Chigi, w pałacu prezydenckim, oddalonym o ponad kilometr, trwało zaprzysiężenie powołanego w sobotę rządu Enrico Letty. Dopiero pod koniec ceremonii jej uczestnicy dowiedzieli się o tym, co się wydarzyło. Podczas transmisji z siedziby szefa państwa było widać konsternację i przerażenie na twarzach prezydenta Giorgio Napolitano i premiera Letty oraz 21 ministrów. Do strzelaniny doszło na oczach dziennikarzy Do strzelaniny doszło na oczach dziennikarzy, którzy stali przed kancelarią w oczekiwaniu na Lettę i jego ministrów. Gmach kancelarii premiera Włoch stoi przy publicznym placu, na którym zawsze są setki turystów. Nie jest otoczony żadnymi barierami ochronnymi. Po niedzielnym ataku wzmocniono ochronę pałacu. Godzinę po incydencie do Palazzo Chigi przybyli z Kwirynału członkowie rządu na pierwsze posiedzenie. Wśród polityków pojawiły się głosy, że atak na karabinierów to rezultat klimatu politycznego ostatnich dni we Włoszech. Niektórzy wskazali nawet jako przyczynę zdarzenia strategię populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd. Założyciel ruchu Beppe Grillo w publicznych wystąpieniach nawoływał niedawno do "marszu na Rzym" - z czego potem się wycofał - i mówił o "śmierci republiki", jak nazywał wybór prezydenta Napolitano na drugą kadencję. Grillo apelował do swych zwolenników, by protestowali przeciwko temu. "To gest szaleńca, ale nie powinniśmy się dziwić, że do niego dochodzi" Burmistrz Rzymu Gianni Alemanno z centroprawicy oświadczył: "To gest szaleńca, ale nie powinniśmy się dziwić, że do niego dochodzi, kiedy ciągle pomstuje się na pałace władzy, tak, jakby należało je zburzyć". Pytany przez dziennikarzy, czy odnosi się do Ruchu Pięciu Gwiazd, odparł: "Nie odnoszę się do nikogo". Burmistrz dodał, że konieczna jest weryfikacja środków bezpieczeństwa, jakimi objęte są gmachy rządowe. Grillo napisał na swym blogu w reakcji na falę komentarzy, że jego ruch jest "absolutnie przeciwny przemocy". Wyraził solidarność z siłami porządkowymi. - Mamy nadzieję, że jest to pojedynczy incydent i że taki pozostanie - dodał. Rząd utworzony przez Enrico Lettę określany jest jako gabinet szerokiego porozumienia. Utworzyły go - po dwóch miesiącach impasu politycznego po wyborach - centrolewica i centroprawica, pojednane przez prezydenta Napolitano. Do gabinetu weszli politycy centrolewicowej Partii Demokratycznej, centroprawicowego Ludu Wolności byłego premiera Silvio Berlusconiego oraz ministrowie z dotychczasowego rządu ekspertów Mario Montiego. Wicepremierem i szefem MSW będzie Angelino Alfano, sekretarz generalny Ludu Wolności. Tekę ministra spraw zagranicznych powierzono b. unijnej komisarz Emmie Bonino. Ministrem ds. europejskich pozostaje Enzo Moavero Milanesi, który pełnił tę funkcję w gabinecie Montiego.