To pierwsza taka decyzja francuskich władz od blisko 50 lat. Według AFP została podjęta po tym, jak przedstawiciele siedmiu związków zawodowych nie zgodzili się na statyczną demonstrację, którą służby bezpieczeństwa łatwiej mogą kontrolować. "Nie ma innego wyjścia niż zakazanie manifestacji" - głosi komunikat prefekta paryskiej policji. Associated Press zaznacza, że podczas ostatniego marszu uszkodzono budynek szpitala dla dzieci, a wielu ludzi odniosło rany. W odpowiedzi na zakaz przywódcy największych centrali związkowych CGT i FO, Philippe Martinez i Jean-Claude Mailly, wydali komunikat, w którym żądają natychmiastowego spotkania z ministrem spraw wewnętrznych Bernardem Cazeneuve'em. Zakaz manifestacji to "historyczny błąd" - powiedział w wywiadzie dla telewizji I-Tele lider zbuntowanych deputowanych z rządzącej Partii Socjalistycznej, Christian Paul. "Frondyści" sprzeciwiają się liberalnemu zwrotowi, jakiego ich zdaniem ponad rok temu dokonał obecny rząd prezydenta Francois Hollande'a. "Uważam, i naprawdę ważę słowa, że to historyczny błąd. Pierwszy raz od 1958 roku rząd, premier (Manuel Valls), zakazuje manifestacji organizowanej przez duże centrale związkowe" - powiedział Paul. Krótko przed ogłoszeniem zakazu lider centrali związkowej FO Mailly zrzucił odpowiedzialność za brak dialogu w sprawie reform prawa pracy na szefa rządu. Nazwał Vallsa "premierem zamkniętym w swoim autorytaryzmie". Prognozował, że gdyby zakazano demonstracji, "Francja dołączyłaby do grupy pewnych krajów, których nie można nazwać demokratycznymi". We wtorek ponad 130 tys. osób podpisało umieszczoną w internecie petycję zatytułowaną "nie będę przestrzegał zakazu manifestacji". Oprócz czwartkowej manifestacji związkowcy zaplanowali także demonstracje w Paryżu na 28 czerwca. Trwające od ponad trzech miesięcy protesty niejednokrotnie przeradzały się w zamieszki, w wyniku których rany odniosło kilkadziesiąt osób; regularnie dochodzi do zatrzymań. Fala protestów jest reakcją na forsowanie przez socjalistyczny rząd niepopularnej reformy prawa pracy. Otwiera ona drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji. Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odpraw, a także osłabienie praw związkowych; ma to zaradzić rekordowemu bezrobociu sięgającemu 10 proc. Rząd odmawia wycofania się z reformy, którą przeprowadził przez niższą izbę mimo sprzeciwu większości. Obecnie reformą zajmuje się Senat.