W ocenie Valatki, redaktora naczelnego tygodnika "15min", niedawne spotkania prezydentów, premierów i szefów dyplomacji obu krajów "w zasadzie w stosunkach polsko-litewskich niczego nie zmieniły". "Zmieniła się retoryka. Przełom nastąpi, gdy Litwa poczyni konkretne kroki, na przykład uporządkuje pisownię polskich nazwisk". Tymczasem burza, jaką wywołały na Litwie przeprosiny ministra spraw zagranicznych Linasa Linkevicziusa w Warszawie za to, że litewski parlament podczas ostatniej wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie w 2010 roku nie poparł ustawy o pisowni polskich nazwisk, nie rokuje łatwego i szybkiego ocieplenia w stosunkach polsko-litewskich. Zdaniem publicysty tygodnika "Veidas" Audriusa Bacziulisa, przeprosiny ministra "mogły być wspaniałym posunięciem, godnym zapisu złotymi zgłoskami w historii litewskiej dyplomacji", ale - jak zaznacza - "zabrakło w Wilnie przygotowania do przełamania dyplomatycznych lodów w Warszawie"; zabrakło uzgodnienia z opozycją zmiany kursu polityki zagranicznej, "która powinna być ponadpartyjna, gdyż w przeciwnym wypadku staje się częścią wewnętrznej gry politycznej, czego jesteśmy świadkami". Jednak osiągnięcie powszechnego porozumienia w sprawie mniejszości polskiej na Litwie jest mało prawdopodobne - uważa Baczulis - gdyż rozgrywanie polskiej karty jest ciągle bardzo korzystne zarówno dla opozycji, jak też dla poszczególnych polityków partii rządzących. Według Valatki "potrzebne są zdecydowane działania premiera Algirdasa Butkevicziusa". Podkreśla on, że skoro premier jest liderem koalicji rządzącej i chce ocieplić stosunki z Polską, to powinien przekonać rządzącą większość do przegłosowania odpowiednich projektów ustaw w Sejmie. Koalicja rządowa, w skład której wchodzą Litewska Partia Socjaldemokratyczna, Partia Pracy, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie i ugrupowanie Porządek i Sprawiedliwość, ma 87 mandatów w 141-osobowym Sejmie i - jak zaznacza publicysta - "przy takim rozkładzie sił opozycja nie ma nic do powiedzenia". "Prezydent jest żadna" - Jeżeli ustawa o pisowni nazwisk nie zostanie przyjęta, winni będą tylko socjaldemokraci - przekonuje Valatka. "Natomiast w dalszej perspektywie przeszkodą w poprawie relacji między Wilnem a Warszawą może być prezydent Dalia Grybauskaite, która na razie jedynie przygląda się całej sytuacji". - Problem polega na tym, że prezydent w ogóle nie dąży do dobrych stosunków z nikim, ani z Polską, ani z Ameryką. To nie jest kwestia geopolityczna, ani polityczna, to jest kwestia charakteru - mówi Valatka. Jego zdaniem, prezydent nawet nie jest antypolska, "prezydent jest żadna". "I to jest w polityce najgorsze" - uważa publicysta. - Pani prezydent prezentuje niewyszukaną kulturę polityczną polegającą na przekonywaniu, że jesteś ważny i odważny - mówi Valatka komentując fakt, że przed tygodniem, podczas obchodów Dnia Odrodzenia Państwa Litewskiego, w których uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski, Grybauskaite ani słowem nie odniosła się od obecności polskiego prezydenta. W przeddzień wizyty Komorowskiego w Wilnie, już po wizytach litewskich polityków w Warszawie, Grybauskaite powiedziała natomiast: - Powinniśmy szukać przyjaciół, bezinteresownych przyjaciół, którzy chcą się przyjaźnić bez stawiania uprzednio warunków, a takich przyjaciół wokół nas nie ma za dużo". Kilka miesięcy wcześniej wyraziła zaś opinię, że stosunkach litewsko-polskich potrzebna jest przerwa: "W niektórych stosunkach lepiej zrobić pewną przerwę, aniżeli próbować naprawić coś, co w tej chwili jest nie do naprawienia - powiedziała Grybauskaite. Na Litwie zwraca się jednak uwagę na to, że prezydent ma prawo być obrażona na Polskę, a powodem tego jest - jak mówią obserwatorzy - brak taktu ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego wobec Litwy. Przed kilkoma laty minister oznajmił, że jego noga nie postanie w Wilnie, zanim nie zostaną rozstrzygnięte problemy litewskich Polaków. Litwinów bardzo zabolało też, gdy przed kilkoma laty Sikorski występując w polskim Sejmie porównał sytuację Polaków na Litwie do sytuacji Polaków na Białorusi. Upokarzające też były - w odczuciu strony litewskiej - działania ministra Sikorskiego, który przez kilka miesięcy nie miał czasu na przyjęcie listów uwierzytelniających od obecnej ambasador Litwy w Polsce Lorety Zakarevicziene. - Ciągłe powtarzam, że Polacy powinni być mądrzejsi, chociażby dlatego, że jest ich dziesięć razy więcej - mówi Valatka. Litewscy obserwatorzy są zgodni, że w normalizacji stosunków polsko-litewskich pozytywną rolę może odegrać obecność w koalicji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. - Działania AWPL czasami są niezrozumiałe, ugrupowanie to uprawia "staroświecką politykę, ale z czasem wszystko się ułoży - mówi politolog Lauras Bielinis. Podkreśla, że "dzięki obecności Polaków w rządzie, Litwini w ogóle poznają Polaków". - Bo tak naprawdę żyjemy obok, ale się nie znamy - zauważa. Bielinis jest jednak optymistą. Wierzy, że centrolewicowy rząd Algirdasa Butkevcziusa, który rozpoczął pracę dopiero przed dwoma miesiącami, "załatwi sprawy litewskich Polaków, które są w zasadzie trywialne, z którymi należało się uporać już przed dziesięcioma laty, gdyż hamują nie tylko rozwój stosunków dwustronnych, ale też poszerzanie horyzontów mieszkańców Litwy". - To jest dobry moment na rozwiązywanie tych problemów. Jeżeli ten rząd tego nie uczyni, następna okazja nadarzy się nieprędko - uważa politolog. Valatka nie jest jednak takim optymistą. - Pierwsze działania premiera Butkevicziusa wskazują, że brak mu zdecydowania i stanowczości, a to świadczy o tym, że ten problem zostanie zakonserwowany na kolejne dziesięciolecia - mówi. Podobną opinię wyraża publicysta Bacziulis. Przypomina, że "od czasu przeprosin prezydenta Litwy Algirdasa Brazauskasa w Izraelu do czasu rozstrzygnięcia problemu zwrotu mienia Żydom, musiało upłynąć 17 lat". Problemy mniejszości polskiej na Litwie są od lat takie same i nie zostały rozwiązane mimo wielokrotnych deklaracji kolejnych litewskich rządów o woli ich załatwienia oraz korzystnych dla mniejszości zapisów w traktacie polsko-litewskim z 1994 r. Chodzi przede wszystkim o możliwość stosowania podwójnych - polskich i litewskich - nazw ulic i miejscowości na terenie, który Polacy zwarcie zamieszkują oraz oryginalnej pisowni polskich nazwisk w litewskich dokumentach. Mniejszość polska ma też problemy ze szkolnictwem polskim oraz z przedłużającym się zwrotem ziemi w Wilnie i w miejscowościach podwileńskich, której prawowitymi właścicielami w większości byli właśnie Polacy.