Trzy lata temu Chen Qingxia pojechała do Pekinu, aby u władz centralnych domagać się odszkodowania za brutalne traktowanie jej męża przebywającego w obozie pracy. Została stamtąd porwana przez czterech urzędników, a następnie była więziona w opuszczonym budynku w prowincji Heilongjiang (Hejlungciang) na północnym wschodzie Chin. Chińskie media nagłośniły los Chen w grudniu, kiedy ludzie na ulicy zauważyli kartki z błaganiem o pomoc, które zdesperowana kobieta wywiesiła w oknach swego więzienia. Rząd Chin obiecał, że wypłaci kobiecie zadośćuczynienie, a także pokryje koszty leczenia i wydatki związane z utrzymaniem jej samej i jej męża. Ma także pomóc w odnalezieniu syna kobiety, po którym ślad zaginął w Pekinie, gdy jego matkę uprowadzono - podała oficjalna agencja Xinhua. Czterej urzędnicy zamieszani w porwanie i uwięzienie Chen, w tym trzej policjanci, zostali zwolnieni. Przypadek Chen to już drugi w ostatnim czasie przykład interwencji państwa w sprawie nielegalnego przetrzymywania petentów. We wtorek sąd w Pekinie skazał 10 osób na kary więzienia za bezprawne uwięzienie petentów z prowincji Henan (Honan), którzy przybyli do stolicy Chin, aby poskarżyć się na działania lokalnych urzędników. Zwyczaj podróżowania do dużych ośrodków administracyjnych w poszukiwaniu sprawiedliwości w urzędach wyższego szczebla jest w Chinach obecny od czasów starożytnych, kiedy cesarze zobowiązani byli do rozpatrywania skarg składanych osobiście przez mieszkańców prowincji. Uprowadzeń petentów często dokonują bandyci działający na zlecenie nadużywających władzy prowincjonalnych urzędników, którym zależy na ukryciu niezadowolenia obywateli przed przełożonymi wyższego szczebla.(