Podczas ostatniej demonstracji, w czwartek, przeciwko porozumieniu z Serbią osiągniętemu pod auspicjami Unii Europejskiej członkowie opozycji rozpylili gaz łzawiący z dwóch pojemników, obrzucili premiera Isę Mustafę szklankami z wodą, a także celowali czerwonymi laserami w twarz ministra spraw wewnętrznych. W związku z tym, że dotychczasowe środki zapobiegawcze zawiodły, rząd postanowił kupić nowe skanery ciała, które można znaleźć m.in. na lotniskach. Służą one tam do wykrywania m.in. materiałów wybuchowych. Członkowie opozycji nie chcą zdradzić, w jaki sposób przemycają pojemniki z gazem na salę obrad. Jednak anonimowy policjant pracujący w parlamencie powiedział Reutersowi, że chowają je pod ubraniami. Podkreślił także, że wykorzystywane obecnie skanery nie wykrywają pojemników, które są pokryte np. gumą. Według rządu w Prisztinie nowe skanery będą kosztować ok. 270 tys. euro. Ostatnio w budynku parlamentu zamontowano nowy system wentylacyjny, który ma pomagać w szybkim usuwaniu szkodliwych substancji, wykorzystywanych do paraliżowania obrad. Od miesięcy nie ustają w parlamencie Kosowa protesty - od gwizdów i walenia o ławy butelkami z wodą, po rozpylanie gazu łzawiącego i pieprzowego przez opozycyjnych deputowanych. W ten sposób opozycja usiłuje zmusić rząd do wycofania się z zawartej w sierpniu ub. roku umowy o normalizacji stosunków z Serbią i umowy granicznej z Czarnogórą. Zamieszkane głównie przez ludność albańską Kosowo proklamowało niepodległość w 2008 roku przy poparciu Zachodu i po atakach lotnictwa NATO, które miały na celu położenie kresu prześladowaniom Albańczyków przez siły serbskie. Serbia nie uznała niepodległości Kosowa i nadal uważa je za swoją prowincję. Niepodległość Kosowa uznało natomiast ponad 100 krajów, w tym USA i większość państw UE. W 2013 roku Kosowo i Serbia podpisały przy pośrednictwie Unii Europejskiej porozumienie o normalizacji stosunków, które umożliwiło Serbii podjęcie starań o członkostwo w UE. Bezrobocie w 1,8-milonowym kraju sięga 40 proc.