To jeden z najbardziej krwawych ataków przeciwko siłom lojalnym wobec prezydenta Abd Rabu Mansura al-Hadiego od czasu rozpoczęcia konfliktu w tym kraju w 2015 roku. Huti nie przyznali się do ataku, ale zostali oficjalnie oskarżeni przez rząd Jemenu o jego przeprowadzenie. Według źródeł wojskowych zaatakowany został meczet w obozie znajdującym się 170 km na wschód od stołecznej Sany. W ataku użyto pocisku balistycznego i drona. Dowództwo jemeńskiej armii twierdzi, że większość ofiar to żołnierze, zginęli jednak także cywile. "Zdecydowanie potępiamy atak terrorystyczny na meczet, przeprowadzony przez milicje Huti (...), w wyniku którego zginęło ponad 100 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych" - oświadczył jemeński MSZ na Twitterze. Rzecznik armii generał Abdu Madżli dodał, że "nastąpi bezwzględna reakcja przeciwko bojownikom Huti". Sobotni zamach poprzedziła seria ataków, przeprowadzonych przez rządowe siły, wspierane przez Arabię Saudyjską, na cele rebeliantów znajdujące się na wschód od Sany; w tych atakach według władz zginęły co najmniej 22 osoby po obu stronach. Dramatyczna sytuacja w Jemenie Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, gdy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 roku interwencję w Jemenie rozpoczęła Arabia Saudyjska. Jemeński konflikt zbrojny jest przez wielu postrzegany jako wojna zastępcza, prowadzona przez szyicki Iran i sunnicką Arabię Saudyjską w rywalizacji o dominującą pozycję w regionie. Według różnych organizacji humanitarnych od 2015 roku w konflikcie zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, głównie cywile. Według ONZ ok. 3,3 mln ludzi zostało zmuszonych do ucieczki i opuszczenia swoich domów, a 24,1 mln, czyli ponad dwie trzecie ludności Jemenu, potrzebuje pomocy. ONZ określa konflikt w Jemenie jako największą obecnie katastrofę humanitarną na świecie.