Mniejszościowy rząd premiera Leo Varadkara potrzebuje poparcia Fianna Fail, by móc efektywnie rządzić, a wniosek o wotum nieufności niesie poważne ryzyko, że gabinet upadnie, zarazem paraliżując irlandzkie negocjacje w takich sprawach, jak utrzymanie otwartej granicy między Irlandią a Irlandią Północną czy gwarancje respektowania porozumienia wielkopiątkowego po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Premier Varadkar stoi na czele Partii Jedności Irlandzkiej - Fine Gael. Opozycyjna Fianna Fail to Partia Republikańska. W liczącym obecnie 158 deputowanych Zgromadzeniu Irlandii Fine Gael ma 50 posłów, a Fianna Fail - 44. Coveney podkreślił, że "Irlandia nie potrzebuje teraz wyborów (...), są pewne naprawdę, naprawdę poważne sprawy, którymi rząd musi teraz sterować w narodowym interesie". Irlandzki minister finansów Paschal Donohoe powiedział, że "perspektywa wyborów oraz okresu bez rządu podczas rozmów o brexicie jest czymś nie do pomyślenia". Wobec zagrożenia upadkiem rządu w tak trudnym momencie negocjacji Dublin - jak zauważa Reuters - znacznie zaostrzył ton rozmów z Londynem, domagając się szczegółowych wyjaśnień dotyczących tego, w jaki sposób zapewniony będzie swobodny przepływ ludzi i towarów na granicy z Irlandią Północną. Republika zagroziła nawet zawetowaniem decyzji o podjęciu negocjacji gospodarczych z Wielką Brytanią, jeśli jej żądania nie zostaną spełnione. Licząca 500 km granica między Republiką Irlandii a brytyjską prowincją będzie po Brexicie jedyną lądową granicą między Wielką Brytanią a Unią Europejską. Utrudnienie jakichkolwiek procedur na tej granicy nie tylko miałoby bardzo niekorzystny wpływ na gospodarki obu krajów, ale też - jak podkreśla Reuters - stanowiłoby zagrożenie dla procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Rzecznik premier Theresy May, proszony o skomentowanie sytuacji w Dublinie, powiedział, że brytyjski rząd będzie nadal "regularnie rozmawiać" z Republiką Irlandii i koncentrować się na postępach w negocjacjach. Uznał, że relacje Wielkiej Brytanii z Irlandią są "konstruktywne". Jeden z przywódców północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP) Nigel Dodds powiedział jednak, że Irlandia usiłuje teraz zmusić Wielką Brytanię, albo przynajmniej Irlandię Północną, by pozostały w unii celnej, co "rzecz jasna leży w jej interesie". Dodds ostrzegł, że debata nad tą kwestią może ożywić ambicje republikanów do zjednoczenia Irlandii, ponieważ gdyby Irlandia Północna pozostała w unii celnej, to będzie podlegać pewnym prawom unijnym, a Brytyjczycy nie będą mieli nad tym kontroli. Downing Street ogłosiło latem, że zidentyfikowano szczególnie istotne kwestie dotyczące negocjacji z Dublinem, jak konieczność zachowania wspólnej strefy podróżowania (Common Travel Area, CTA), zabezpieczenia zapisów porozumienia wielkopiątkowego z 1998 roku i uniknięcia tzw. twardej granicy pomiędzy Irlandią a brytyjską prowincją. Londyn zapowiedział też, że szczegółowe rozwiązania dotyczące tej granicy zostaną przygotowane, gdy ustalona zostanie polityka celna, która będzie obowiązywać pomiędzy Wielką Brytanią a wspólnotą po Brexicie i wygaśnięciu okresów przejściowych. Brytyjczycy muszą też zawrzeć w dokumentach rozwodowych zabezpieczenia ustaleń porozumienia wielkopiątkowego z 1998 roku, które zakończyło trwający 30 lat krwawy konflikt między katolikami a protestantami w brytyjskim Ulsterze. We wtorek "Economist" ostrzegł, że brexit pogłębił w Irlandii Północnej podziały między republikanami a unionistami; pierwsi byli przeciwni wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, drudzy - głosowali za Brexitem. "Nikt nie wróży nieuchronnego powrotu konfliktu", a jednak, "cała ta sytuacja staje się niebezpieczna" - podsumował tygodnik.