Stosunkiem głosów 464:38 posłowie przegłosowali 11 spośród 35 instrumentów współpracy policyjnej i sądowej. ENA nie był wymieniony wśród nich, ale szefowa brytyjskiego MSW Theresa May (wnioskodawczyni) zapowiedziała przed głosowaniem, że przyjmując 11 instrumentów posłowie zaakceptują zasadę, że ENA ma nadal obowiązywać.Traktat z Lizbony z 2009 r. dawał Wielkiej Brytanii możliwość wycofania się ze wszystkich 133 instrumentów współpracy policyjnej i sądowej, z czego rząd Camerona skorzystał w ub. r. zarządzając ich przegląd. Rząd zdecydował zarazem, że w wymaganym terminie do 1 grudnia br. zdecyduje o utrzymaniu 35 spośród nich, w tym niepopularnego ENA. Decyzje te wymagają nowego głosowania w Izbie Gmin. Dwa tygodnie temu w trakcie przygotowań do niego, premier David Cameron obiecał, że parlament będzie miał możliwość debaty nad ENA i głosowania nad nim. Nieoficjalne doniesienia sugerowały, że kilkudziesięciu torysów zagłosuje przeciw, co osłabiałoby jego pozycję jako lidera partii. Przed obradami wyszło na jaw, że zaproponowany przez rząd porządek przewiduje, że posłowie ustosunkują się jedynie do 11 z 35 instrumentów i że na liście tych 11 instrumentów nie ma ENA. W proceduralnym głosowaniu posłowie opowiedzieli się za kontynuowaniem debaty według zaproponowanego przez rząd porządku stosunkiem głosów 251:242. Odrzucili też drugi proceduralny wniosek zgłoszony przez opozycyjną partię laburzystowską przewidujący zawieszenie obrad i zobowiązujący May do przygotowania nowego projektu pod głosowanie. Spiker Izby Gmin John Bercow stwierdził, że zaistniała "przykra sytuacja", w której rząd chciał "postawić na swoim z pomocą proceduralnych sztuczek". Niektórzy konserwatywni deputowani skrytykowali rząd za arogancję. Laburzystowska rzeczniczka ds. polityki wewnętrznej Yvette Cooper stwierdziła, że "rząd jest w chaosie". Eurosceptyczny poseł torysów Bill Cash uznał, że "z parlamentarnej procedury zrobiono parodię". "Rząd Zjednoczonego Królestwa mocno zabiega o wzmocnienie rangi narodowych parlamentów w UE, ale nie może zapanować nad swoim własnym" - napisał ośrodek analityczny Open Europe. Publicystka "Die Welt" Stefanie Bolzen napisała na Twitterze, że rezultatem zamieszania wokół ENA będzie to, że "Berlin umocni się w przeświadczeniu, że Cameron nie ma europejskiej strategii ani u siebie w kraju, ani na forum europejskim". ENA jest w Wielkiej Brytanii niepopularny. W ub. r. Komisja Izby Gmin ds. polityki wewnętrznej uznała go za wadliwy instrument prawny, ponieważ w obecnej formie "stosuje tę samą procedurę (ekstradycji) do różnych systemów prawnych, co prowadzi do zgubnych w skutkach pomyłek wymiaru sprawiedliwości". Wprowadzony na fali tzw. wojny z terroryzmem w 2004 r. ENA od dawna jest krytykowany przez polityków i w mediach za to, że nadużywa się go do ścigania drobnych wykroczeń, zwłaszcza przez prokuratury państw przyjętych do UE w 2004 r., co nakłada na policję duże koszty i zamula wymiar sprawiedliwości. Media pisały m. in. o polskim imigrancie 28-letnim Arkadiuszu C., który spędził dwa miesiące w więzieniu (nie miał 5 tys. funtów na pieniężny depozyt, który umożliwiłby odpowiadanie mu z wolnej stopy), ponieważ prokuratura w Polsce wystąpiła o jego ekstradycję za to, że przed siedmioma laty jechał po pijanemu na rowerze. Innego imigranta z Polski aresztowano, gdyż prokuratura w Polsce postanowiła oskarżyć go o kradzież taczek. W 2010 r. w Wielkiej Brytanii aresztowano 1335 osób w oparciu o ENA, co kosztowało podatnika 27 mln funtów. Jest to blisko cztery razy więcej niż 351 osób aresztowanych w 2008 r. Liczba wniosków o aresztowanie stale wzrasta.