Za wnioskiem o wotum zaufania głosowało 316 deputowanych koalicji partii Lud Wolności i Liga Północna; przeciwko było 301 posłów. Głosowanie poprzedziła debata nad informacją na temat polityki rządu i stanu centroprawicowej koalicji, przedstawioną w czwartek przez Berlusconiego. W debacie uczestniczyli wyłącznie deputowani koalicyjni. Przedstawiciele centrolewicowej opozycji, czyli Partii Demokratycznej (PD) i ugrupowania Włochy Wartości, nie wzięli w niej udziału, podobnie jak w czwartek zbojkotowali przemówienie szefa rządu. Opozycja, domagająca się od dawna dymisji Berlusconiego, nie weszła również w piątek do sali obrad, gdy po raz pierwszy wzywano wszystkich deputowanych do oddania głosu. Bardzo nerwowa walka o głosy trwała do ostatniej chwili, ponieważ nie było pewności, czy rząd zdobędzie wymaganą większość. Oczy wszystkich zwrócone były na kilku parlamentarzystów centroprawicy, którzy w ostatnim czasie wyrażali niezadowolenie z rządu Berlusconiego i apelowali o głębokie zmiany w jego partii Lud Wolności. O wyrażenie zgody na udział w głosowaniu bezskutecznie zabiegał przebywający w areszcie deputowany koalicji Alfonso Papa, oskarżony o udział w procederze nielegalnego obiegu poufnych dokumentów i wykorzystywania ich do niedozwolonych, prywatnych celów. Sam premier cały czas był przekonany o tym, że jego gabinet otrzyma wotum zaufania. Zaraz po głosowaniu Silvio Berlusconi zapowiedział "bolesne cięcia" w nakładach na poszczególne ministerstwa oraz opracowanie w najbliższych dniach rządowego dekretu w sprawie wzrostu i rozwoju gospodarczego. Przewodniczący klubu opozycyjnej Partii Demokratycznej w niższej izbie parlamentu Dario Franceschini powiedział po kolejnym zwycięskim dla rządu głosowaniu, że wraz z każdym wotum zaufania koalicja traci po kilka głosów. Dlatego jego zdaniem zbliża się moment, kiedy gabinet nie zdobędzie już większości. Lider PD Pier Luigi Bersani oświadczył zaś sarkastycznie: "Ten rząd umrze na wotum zaufania, a alternatywa dla niego umocniła się". Tak odniósł się do słów Berlusconiego, który w czwartkowym wystąpieniu argumentował, że "nie ma wiarygodnej alternatywy" dla jego gabinetu. Przed gmachem parlamentu odbyła się w chwili głosowania demonstracja małej grupy "oburzonych", przygotowujących się do wielkiej manifestacji w sobotę w Rzymie. Na wiadomość o zwycięstwie rządu manifestanci obrzucili gmach Palazzo Montecitorio jajkami.