Indyjska policja wpadła na trop zamachowców przypadkowo, dzięki uzyskaniu dostępu do kanałów komunikacyjnych osób podejrzanych o sympatyzowanie z dżihadystami - czytamy w "Rz".Inwigilując członków nieznanej dotychczas grupy ze Sri Lanki, National Towheed Jamaat, powiązanej z Daesh, służby dowiedziały się o planach i celach zamachowców. - Policja wiedziała, jaka grupa przygotowuje zamach, znała cele, znała czas, wiedziała, gdzie przebywają zamachowcy-samobójcy - i wszystkie te informacje zostały przekazane rządowi Sri Lanki - twierdzi Ajai Sahni, dyrektor wykonawczy Instytutu Zarządzania Konfliktami z New Delhi. Przedstawiciele władz Sri Lanki przyznają, że kilkanaście dni przed zamachami wywiad Sri zaczął otrzymywać informacje o zagrożeniu. Ostatnie ostrzeżenia z Indii miały nadejść w niedzielę rano, tuż przed zamachami. 4 kwietnia Indie przekazały wywiadowi Sri Lanki dane sześciu podejrzanych o przygotowywanie zamachów na "kilka ważnych kościołów". Ostrzeżenia te zbagatelizowano. Na razie nie wiadomo, dlaczego wywiad nie zareagował na doniesienia Inii. Więcej w "Rzeczpospolitej".