Rzecznik KE ds. zdrowia i ochrony konsumentów Frederic Vincvernt uspokajał jednak, że nie potwierdzono, że produkty te rzeczywiście są skażone, bowiem nie przeprowadzono jeszcze badań. Podkreślił ponadto, że w wyprodukowanej przez niemiecką firmę Harles & Jentzsch w Szlezwiku-Holsztynie paszy stężenie dioksyn przekraczało normy trzy-czterokrotnie, a nie około stu razy, jak to było w 1989 r., kiedy dioksynowy skandal wybuchł w Belgii. Niemiecki rząd szacuje, że na skutek błędu człowieka do obrotu dostało się nawet 3 tys. ton tłuszczu paszowego z rakotwórczą substancją. KE podała, że z potencjalnie zagrożonych niemieckich ferm wyeksportowano w grudniu do Holandii 136 tys. (9 ton) jajek w celu przetworzenia. Z pierwszej partii 6 ton wyprodukowano po dodaniu jajek holenderskich 14 ton półproduktu na potrzeby dalszej obróbki. 12 grudnia trafił on do Wielkiej Brytanii i teraz tamtejsze władze sprawdzają, co ewentualnie z niego wyprodukowano: majonez, ciastka czy na przykład kosmetyki. I są gotowe wycofać niebezpieczne produkty z rynku - zapewnia KE. Kolejne 3 tony niemieckich jajek trafiły do przetwórni w Holandii 15 grudnia, gdzie dodano je do 14 ton innych jajek. Wyprodukowano trzy partie półproduktu, z których jedną zamrożono na miejscu. KE podkreśla, że dzięki temu będzie można w badaniach stwierdzić albo wykluczyć ewentualne skażenie toksynami. Trwa ustalanie, gdzie trafiły pozostałe partie. Z rządowego raportu przekazanego w środę komisji rolnictwa niemieckiego parlamentu wynika, że pomiędzy 12 listopada a 23 grudnia tłuszcze paszowe zawierające rakotwórcze związki trafiły do co najmniej 25 producentów pasz dla drobiu i trzody chlewnej. KE zapewnia, że substancje nie zostały sprzedane do innych krajów UE. Minister rolnictwa Ilse Aigner poinformowała w środę, że skandal dotyczy ośmiu krajów związkowych Niemiec. Landy te rozpoczęły wycofywanie z dystrybucji produktów, w tym jaj i mięsa, które mogą być skażone dioksynami.