Agnieszka Maj, Interia: Skąd pan wiedział, że styczeń 2020 roku to najbardziej prawdopodobna data brexitu? Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: - Z przecieków z Komisji Europejskiej i z rozmów z Brytyjczykami. Uznałem, że to data najbardziej realna pod warunkiem odrzucenia dwóch skrajności: ponownego referendum, a także brexitu bez umowy. Do tych informacji inni politycy podeszli z powątpiewaniem. Danuta Hübner, europosłanka PO, ówczesna przewodnicząca zajmującej się brexitem Komisji Spraw Konstytucyjnych w PE, powiedziała w rozmowie z Interią, że nie ma podstaw do takich opinii. Uważała, że Wielka Brytania wyjdzie z UE 29 marca 2019 roku. - Nie pierwszy raz przewidziałem ważną datę i nie pierwszy raz byłem za to krytykowany. W 1997 roku jesienią, jako minister ds. spraw europejskich, powiedziałem, że Polska wejdzie do Unii Europejskiej dopiero w 2004 roku. Byłem wtedy powszechnie krytykowany, ponieważ wymieniłem późniejszą datę niż wszyscy, nawet prezydent Francji Jacques Chirac, który w polskim Sejmie mówił o roku 2000. Data brexitu była kilka razy przesuwana: na 12 kwietnia, 22 maja, 30 czerwca, 31 października. Urzędnicy w Komisji Europejskiej od początku wiedzieli, że będzie to styczeń 2020? - To nie jest tak, że był jakiś manichejski plan, a publicznie mówiło się coś innego i że wszystko było wcześniej ustalone przy jakimś okrągłym stole. Sytuacja była dynamiczna i przedstawiano różne warianty. Jednak data styczniowa od początku wydawała mi się najbardziej realistyczna. Gdyby jednak wynik przedterminowych wyborów do brytyjskiej Izby Gmin z 12 grudnia 2019 roku był inny, to pewnie miałoby to wpływ na przesunięcie tej styczniowej daty. - Nawet jeszcze przez wyborami do Izby Gmin "Gazeta Wyborcza" wieściła, że konserwatyści przegrają, ponieważ szykuje się koalicja antytorysów w poszczególnych okręgach. Ja przewidywałem, że konserwatyści zdecydowanie wygrają, a Boris Johnson będzie pierwszym, który nie straci stanowiska premiera w wyniku brexitu, co stało się udziałem Davida Camerona i Theresy May. Ale oczywiście inne opinie w sprawie daty brexitu też miały swoje podstawy, bo były możliwe naprawdę różne warianty, np. rozmywania brexitu i przeczekania do czasów kolejnego referendum. Nowa data brexitu to jednak tylko początek ustaleń. Rozpocznie się okres przejściowy obowiązujący do końca 2020 r. W tym czasie zasady handlu między Polską a Wielką Brytanią nie zmienią się. Potem ma powstać umowa o handlu pomiędzy UE a Wielką Brytanią. Jednak według niektórych ekspertów przygotowanie tego dokumentu w tak krótkim czasie, czyli do końca 2020, jest bardzo mało prawdopodobne. - Gdyby brexit odbywał się w świecie zwierząt, to na pewno udałoby się szybko doprowadzić do umowy handlowej, bo zwierzęta mają instynkt samozachowawczy. Okazuje się jednak, że politycy mają mniejszy. W tym przypadku nie ma jednak alternatywy, to jest we wspólnym interesie. Zdrowy rozsądek wskazuje na doprowadzenie do sytuacji, w której wszyscy jak najmniej stracą i jak najwięcej zostanie zachowane z tego, co było dotychczas. Jak jednak będzie, to zobaczymy. Po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty dominującymi krajami w UE staną się Niemcy i Francja. Czy język angielski po jakimś czasie przestanie być językiem urzędowym w UE? - Żadnej rewolucji od razu nie będzie, wydaje mi się, że angielski nadal będzie silnie obecny w UE i pozostanie podstawowym językiem komunikacji. Jednak oba te państwa wykorzystają brexit, aby poszerzać używanie języka francuskiego i niemieckiego w ramach UE. Tylko nie stanie się to od razu 1 stycznia, Francja i Niemcy będą działać metodą faktów dokonanych.