Północnokoreański przywódca Kim Dzong Un w weekend odwiedził położoną przy granicy z Południem jednostkę wojskową, z której dwa lata temu zaatakowano Koreę Południową. Rozpoczynające się dziś manewry mają potrwać do 31 sierpnia. Waszyngton i Seul przekonują, że są rutynowe i mają defensywny charakter. Weźmie w nich udział 85 tysięcy żołnierzy, w tym około 30 tysięcy amerykańskich. Manewry sił Korei Południowej i USA wykorzystała już północnokoreańska propaganda, która wspólne ćwiczenia uznaje za przygotowania do wojny z Koreą Północną. W weekend Kim Dzong Un nagrodził jednostkę wojskową, z której w 2010 roku przeprowadzono atak artyleryjski na Południe. Zginęły wówczas 4 osoby, a ostrzał groził odnowieniem działań wojennych między obydwoma państwami koreańskimi. W lutym podczas podobnych manewrów Korei Południowej i USA prowadzonych w pobliżu spornej części granicy z komunistyczną Północą, północnokoreańskie siły zbrojne postawione zostały w stan najwyższej gotowości.