Według telewizji BTV chodzi o zapalniki wykorzystywane w pociskach 122 mm. Oddzielnie, bez rakiet, nie są niebezpieczne, ponieważ zawierają znikome ilości substancji wybuchowej. Najprawdopodobniej zapalniki skradziono, by sprzedać na złom. Jeżeli zostały skradzione w celu sprzedaży jako zapalniki, mogą być wykorzystane przez talibów w Afganistanie, gdzie nadal jest sporo pocisków pozbawionych zapalników z czasów sowieckiej okupacji - stwierdza BTV. Zapalniki transportowano z rumuńskiego miasta Zarnesti niedaleko Braszowa. Rumuńska firma zbrojeniowa Romarm sprzedała je bułgarskiej prywatnej spółce Sadge Consultanst, która miała je odsprzedać trzeciej stronie. Według ministra obrony Aniu Angełowa bułgarska spółka działała legalnie i miała wszystkie niezbędne zezwolenia na taką transakcję. Ministerstwo gospodarki, energetyki i turystyki w Sofii dodało, że chodzi o stare zapalniki przeznaczone do broni konwencjonalnej, które nie zawierały materiałów promieniotwórczych. Zapalniki zniknęły na terytorium rumuńskim, prawdopodobnie między Bukaresztem a Giurgiu, gdzie przed przekroczeniem granicy rumuńscy celnicy odkryli, że w wagonie zerwano plomby i brakuje czterech skrzyń. Rumuńska prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w tej sprawie.