Kierownictwo socjaldemokratów podjęło decyzję o wycofaniu poparcia dla Tudosego ogromną większością głosów - podaje agencja Reutera. Powodem był konflikt z przywódcą Partii Socjaldemokratycznej Liviu Dragneą. Dragnea nie może objąć urzędu premiera, ponieważ był skazany za oszustwa wyborcze. Poza tym w listopadzie prokuratura zajęła aktywa Dragnei w ramach śledztwa w sprawie sprzeniewierzenia funduszy Unii Europejskiej. Konflikt z Dragneą Konflikt między Tudosem a Dragneą wyszedł na światło dzienne w zeszłym tygodniu, kiedy szef rządu wezwał do dymisji minister spraw wewnętrznych Carmen Dan, zarzucając jej kłamstwo. Dan jest bliską sojuszniczką Dragnei. Tudose wielokrotnie zarzucał Dragnei umieszczanie na wysokich stanowiskach wielu niekompetentnych kolegów partyjnych. W kwietniu 2016 roku Dragnea, którego partia wygrała wybory parlamentarne osiem miesięcy później, został skazany za oszustwa wyborcze na dwa lata w zawieszeniu. Wyrok uniemożliwił mu objęcie urzędu premiera, ale według politologów nieformalnie kontroluje on rząd i jest uważany za najbardziej wpływowego polityka w Rumunii. Prokuratura zarzuca Dragnei, że kiedy w latach 2002-2009 był szefem administracji okręgu Teleorman na południu kraju, nielegalnie - nadużywając urzędu i wykorzystując poufne informacje - zapewnił kontrolowanej przez siebie firmie Tel Drum dwa dotowane przez UE zlecenia na naprawę dróg, a zawyżone rachunki za realizację tych zleceń naraziły państwo rumuńskie na stratę w wysokości 31,3 miliona lei (6,8 mln euro). Miał on też wraz z innymi ośmioma osobami spiskować, aby poprzez pośredników przejąć "kontrolę nad firmą Tel Drum". Dragnea nie przyznaje się do winy i nie zamierza, wbrew apelom partii opozycyjnych, zrezygnować z funkcji przewodniczącego Izby Deputowanych. Po ustąpieniu Tudosego obowiązki premiera tymczasowo powierzono Paulowi Stanescu, jednemu z czołowych polityków PSD. W zeszłym roku socjaldemokraci obalili własny rząd w głosowaniu nad wotum nieufności, co było rezultatem konfliktu między Dragneą a ówczesnym premierem Sorinem Grindeanu. Konflikt z Węgrami "Gdy wspomniałem o wieszaniu, miałem na myśli urzędników państwowych, którzy muszą stosować prawo. Jeśli nie będą egzekwować prawa, obok flagi zawisną ich mandaty. O tym mówiłem, a nie o wieszaniu ludzi" - oznajmił Tudose, przybywając na posiedzenie komitetu wykonawczego rządzącej Partii Socjaldemokratycznej (PSD). Tudose podkreślił, że jako Rumun zdecydowanie podtrzymuje stanowisko, iż integralność terytorialna Rumunii nie może stanowić przedmiotu negocjacji na żadnym szczeblu, nawet podczas pokojowych uzgodnień, i nie może być mowy o autonomii którejkolwiek części Rumunii. Wyjaśnienie premiera dotyczyło jego wypowiedzi dla telewizji Realitatea w środę, kiedy to oznajmił, że spory dotyczące autonomii dla Seklerszczyzny (części Siedmiogrodu zamieszkanej przez węgierskojęzycznych Seklerów) stanowią "próbę zdestabilizowania jedności Rumunii". "Moja odpowiedź będzie taka sama, jak wtedy, gdy - już nie pamiętam z okazji jakiego dnia - próbowali wywiesić flagę. Jasno dałem wtedy do zrozumienia, że jeśli na wietrze będzie powiewać flaga, obok zawisną miejscowe osoby za to odpowiedzialne" - powiedział premier. Słowa te wywołały ostrą reakcję Węgier. Szef dyplomacji węgierskiej Peter Szijjarto wezwał w piątek ambasadora Rumunii w związku z tą sprawą i oświadczył, że słowa Tudosego, który "praktycznie zagroził uśmierceniem wspólnocie narodowej, jej przedstawicielom, są niedopuszczalne i całkowicie niegodne Europy, europejskich wartości i XXI wieku".