Zagrożenia dla praworządności w Polsce były we wtorek tematem wysłuchania w europarlamentarnej komisji LIBE ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. - Niestety, polski rząd nie przyjął zaproszenia na nasze wysłuchanie - ogłosił przewodniczący LIBE Claude Moraes. Bez skutku usiłował ściągnąć do Brukseli ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę lub choćby innego - i niższej rangi - reprezentanta polskich władz. W rezultacie racje rządu Mateusza Morawieckiego podczas dyskusji w LIBE przedstawiali europosłowie PiS. Austriacka prezydencja w Radzie UE potwierdziła w LIBE, że Rada UE ds. Ogólnych (ministrowie ds. europejskich) na swym najbliższym, grudniowym posiedzeniu ponownie zajmie się Polską w ramach postępowania z art. 7 Traktatu o UE. Chodzi o kolejną dyskusję m.in. o polskim Sądzie Najwyższym, bo ewentualne - finalizujące pierwszy etap art. 7 - głosowanie nad oficjalną deklaracją o "wyraźnym ryzyku poważnego naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską" wydaje się teraz bardzo odległą przyszłością. W styczniu kierowanie pracami Rady UE przejmuje Rumunia, która jest teraz ostro krytykowana przez Komisję Europejską za regres w reformach wymiaru sprawiedliwości (oraz wymierzonych w korupcję), które w Rumunii i Bułgarii - od czasu ich wejścia do Unii - są objęte specjalnym monitoringiem skrojonym pod te dwa kraje. Jednak wydaje się, że Bukareszt - przynajmniej na razie - nie zamierza utrudniać zadania wiceszefowi Komisji Europejskiej Fransowi Timmermansowi, choć ten ostatnio bardzo głośno wytyka także Bukaresztowi zagrożenia co do państwa prawa. - Będziemy bardzo poważnie traktować sprawę art. 7 - zadeklarował w Parlamencie Europejskim przedstawiciel rumuńskiej prezydencji Mugur Chivu, zastrzegając, że jego kraj liczy na rozwiązanie sporów na drodze dialogu między Polską i instytucjami UE. Choć zatem jeszcze nie wiadomo, czy Rumunia będzie umieszczać Polskę - jak robią to Austriacy - w programie dokładnie każdego posiedzenia Rady UE ds. Ogólnych, to i tak ministrowie ds. UE także w przyszłym półroczu będą zajmować się zmianami w sądownictwie. A właśnie takie debaty to forma presji politycznej na Warszawę ze strony innych krajów Unii, na której zależy Komisji Europejskiej. Ta pragnie bowiem uniknąć sprowadzenia kwestii polskiej praworządności wyłącznie do sporu między władzami Polski a eurokratyczną "Brukselą" bez poparcia innych rządów w Unii. Timmermans bez dobrych wieści - Niestety, nie mogę dziś opowiedzieć o żadnych pozytywnych zmianach - powiedział Timmermans podczas wysłuchania w komisji LIBE. Przypominał o rekomendacjach naprawczych Komisji Europejskiej - od odwrócenia zmian w Trybunale Konstytucyjnym z 2016 r. po wycofanie się polskich władz z tegorocznej czystki emerytalnej w Sądzie Najwyższym. Timmermans nie ustosunkował się wprost do - przesłanego w poniedziałek przez rząd Morawieckiego - sprawozdania z realizacji postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE o zawieszeniu spornych zapisów ustawy o Sądzie Najwyższym (w ramach "środka tymczasowego" nałożonego przez TSEU). - Niepokoi mnie, że zdaniem władz Polski potrzebna jest zmiana ustawy, by wprowadzić w życie decyzję TSUE. Zresztą, nie przedłożono takiej poprawki - powiedział. Ale w rozmowie z dziennikarzami podkreślał, że uprzednio wypchnięci na emerytury sędziowie SN - zgodnie z postanowieniem TSUE - wrócili już do pracy dzięki wezwaniu I prezes SN Małgorzaty Gersdorf. Bruksela liczy na społeczeństwo obywatelskie Timmermans wspominał, jak w ostatnich latach ostrzegano go, że stanowcza linia w kwestii państwa prawa przyczyni się do wzmożenia nastrojów eurosceptycznych w Polsce. - Tak się nie stało. Poparcie dla Unii wzrosło. Największym źródłem mojego optymizmu są Polacy i społeczeństwo obywatelskie. Ogromna większość Polaków chce być częścią naszej wspólnoty wartości w UE. To co robi Komisja Europejska i Parlament Europejski, nie odniosłoby skutków bez tych Polaków. Dzięki nim ostatecznie nam się powiedzie - powiedział Timmermans. W wysłuchaniu uczestniczyli m.in. przedstawiciele Komisji Weneckiej i rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. - Sytuacja w Polsce jest bardzo dobra - zapewniała europosłanka Jadwiga Wiśniewska (PiS). A z kolei Barbara Kudrycka (PO) wyliczała, że zmiany w sądownictwie nie tylko uderzają w jego niezależność, ale też - wbrew deklarowanym intencjom PiS - wcale nie usprawniły i nie skróciły procesów sądowych.