Zdymisjonowany szef Senatu Vasile Blaga głosowanie w izbie wyższej nazwał zamachem stanu. Na jego następcę wybrano wiceprzewodniczącego PSD Crina Antonescu. Blaga, tak jak odwołana przewodnicząca izby niższej Roberta Alma Anastase, należy do opozycyjnej Partii Demokratyczno-Liberalnej (PD-L). Prezydent Traian Basescu zaapelował do premiera Ponty, by "natychmiast położył kres działaniom wymierzonym w instytucje państwowe". Według szefa państwa Ponta usiłuje przejąć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. Po kilku minutach premier odpowiedział prezydentowi, wzywając go, by "przestał grozić rządowi". Ocenił, że usunięcie przewodniczących obu izb nie było atakiem na instytucje państwowe, lecz jedynie odzwierciedlało zmianę większości parlamentarnej. Dzięki przejściu niektórych senatorów i deputowanych do PSD socjaldemokracji uzyskali większość w rumuńskim parlamencie. Przewodniczący obu izb parlamentu mogą zostać odwołani tylko wtedy, jeśli ich usunięcia zażąda partia, do której należą - powiedział agencji AFP znawca prawa konstytucyjnego z wydziału nauk politycznych uniwersytetu w Bukareszcie Ioan Stanomir. Jego zdaniem odwołanie Blagi i Anastasy jest niezgodne z ustawą zasadniczą. We wtorek parlament zdymisjonował też rzecznika praw obywatelskich, który może kwestionować decyzje rządu. Tego dnia Trybunał Konstytucyjny Rumunii oświadczył, że Ponta nastaje na jego niezawisłość. W ubiegłym tygodniu Ponta pojechał na szczyt UE w Brukseli, choć Trybunał Konstytucyjny wcześniej orzekł, że prawo do reprezentowania kraju na tym spotkaniu ma również prezydent. Szef państwa zrezygnował z wyjazdu. Premier powołał się w tej sprawie na zgodę, której udzielił mu parlament, gdzie większość ma jego ugrupowanie. Zakwestionował przy tym wiarygodność Trybunału i zarzucił mu, że jest kontrolowany przez Basescu. Posłowie PSD oświadczyli niedawno, że mogą odwołać część dziewięcioosobowego składu sędziowskiego Trybunału Konstytucyjnego. PSD doszła do władzy w maju odsuwając reformatorski rząd, z którym Basescu był blisko związany.