"Uznajemy, że istnieją bezsprzeczne dowody, że (Giuliani) przekazywał sądom, parlamentarzystom i opinii publicznej jawnie fałszywe i wprowadzające w błąd stwierdzenia w swojej funkcji jako prawnik byłego prezydenta Donalda J. Trumpa i kampanii Trumpa" - napisano w decyzji sądu. Nowojorski sąd uznał, że rozpowszechniając narrację o "kradzieży" wyborów, Giuliani zagraża interesowi publicznemu. "Uznajemy, że jego zachowanie w bezpośredni sposób zagraża interesowi publicznemu i uzasadnia tymczasowe zawieszenie wykonywania przez niego zawodu prawnika" - stwierdził sąd, dodając w 33-stronicowym uzasadnieniu, że powaga czynów Giulianiego jest "nie do przecenienia". Prawnicza licencja byłego burmistrza Nowego Jorku została zawieszona do czasu podjęcia dalszych kroków przez odpowiednie organy. Decyzja dotyczy jedynie praktyki prawniczej Giulianiego w stanie Nowy Jork. "Wiele uchodzi na sucho" Według eksperta prawniczego CNN Eliego Honiga, decyzje sądu, takie jak w przypadku byłego prawnika Trumpa są wielką rzadkością, bo prawnikom - z racji swojego zawodu - "wiele uchodzi na sucho". - Ale nie można po prostu kłamać w sądzie - dodał, komentując sprawę na antenie CNN. Decyzja sądu nie jest jedynym problemem prawnika. Giuliani jest bowiem przedmiotem śledztwa prokuratury federalnej, która podejrzewa go o złamanie prawa dotyczącego lobbingu na rzecz obcych państw. Jak podało CNN, Giuliani ma ponadto stawić się w czwartek w sądzie w Waszyngtonie w związku z pozwem o zniesławienie, jaki wytoczyła przeciwko niemu firma Dominion Voting Systems. Producent maszyn i systemów do głosowania domaga się od prawnika odszkodowania w wysokości 1,3 mld dolarów za głoszenie przez niego teorii o masowych fałszerstwach wyborów przez firmę. Giuliani był w ostatnich miesiącach administracji Trumpa jedną z głównych postaci w amerykańskiej polityce. Jego starania na rzecz wymuszenia na władzach Ukrainy uruchomienia śledztwa ws. Joe Bidena i jego syna doprowadziły do wszczęcia procedury impeachmentu wobec prezydenta, zaś po przegranych przez Trumpa wyborach były burmistrz stał na czele prób unieważnienia wyników głosowania.