Warte 80 mln dol. płótno należy obecnie Władimira Logwinienki, który twierdzi, że kupił obraz legalnie i jest oburzony pojawiającymi się sugestiami o jego powiązaniach z mafią. Nie wyklucza oddania obrazu, jednak na pewno nie w geście dobrej woli. O tym, iż Logwinienko nabył Rubensa w dobrej wierze - przekonane są rosyjskie władze i uważają, że nie można mu go odebrać bez odszkodowania. Niemcy nie chcą o tym słyszeć - mają nadzieję, że prezydent Putin, który słynie z sympatii do ich kraju, po prostu sprezentuje obraz Schröderowi. Jeśli nie, to Berlin czeka skomplikowana procedura prawna bez gwarancji zwycięstwa. Znacznie gorzej wygląda sprawa z innymi dobrami kultury, wywiezionymi z Niemiec przez armię radziecką. Mówi się, że to ponad 200 tys. dzieł sztuki. Rosjanie twierdzą, że większość została wywieziona legalnie w ramach kontrybucji, wszak to hitlerowskie Niemcy rozpętały wojnę. Obecnie zwrot każdego przedmiotu wymaga zgody parlamentu. Prościej jest oddać dzieła wywiezione prywatnie przez radzieckich żołnierzy. Jako dobra zrabowane powinny zostać zwrócone właścicielowi, ale są z tym problemy. Za każdym razem taka decyzja wywołuje gwałtowny sprzeciw, który cichnie dopiero wtedy, gdy Berlin sowicie wynagrodzi Moskwę za prezent. Ale trudno się dziwić - Rosjanie przypominają, że podczas wojny niemiecka armia wywiozła lub zniszczyła 600 tys. dzieł sztuki A o tym, czy rzeczywiście kanclerz Niemiec poruszy temat obrazu podczas wizyty w Rosji posłuchaj w relacji berlińskiego korespondenta RMF Tomasza Lejmna: